„Spotkali
się po to, żeby się kochać przez całe życie. Żeby jednak tak
się stało, ktoś z kimś musiał się rozstać, ktoś kogoś musiał
zdradzić, zakochać się w kimś innym, a potem uwierzyć, że tym
razem stał się prawdziwy cud. Miłość na całe życie.”
Kwietniowy
poranek przywitał mnie ciepłą i typowo wiosenną pogodą. Zima
powoli odchodzi w zapomnienie, a z nią kilka ostatnich szalonych
miesięcy w moich życiu, które zmieniły bardzo wiele. Jutro znajdę
się daleko od domu, znajomych miejsc i bliskich mi osób. Rozpocznę
nowy etap. Zdecydowałam się wyjechać do Austrii i przyjąć ofertę
pracy od jednej z tamtejszych, lokalnych gazet. Być może Wiedeń
okaże się miejscem, w którym odnajdę swoje miejsce, skoro nie
udało mi się to tutaj.
Pakuję
ostatnie rzeczy do walizki, po czym zmagam się z jej zamknięciem.
Druga podobnej wielkości, oczekuje już na jutrzejszą podróż w
korytarzu. Od pamiętnego pożegnania się z Richardem, oczywiście
widzieliśmy się jeszcze kilkakrotnie, podczas zawodów i innych
zawodowych obowiązków. Jednakże staraliśmy się przebywać w
swoim towarzystwie najmniej jak to tylko możliwe, aby nawzajem
niczego sobie nie utrudniać. Tak jak postanowiłam, podczas naszego
ostatniego dnia pobytu w Finlandii. Teraz, gdy sezon dobiegł końca,
a ja opuszczam kraj. Wiem, że wszystko stanie się łatwiejsze.
Często wracam wspomnieniami do naszych ostatnich wspólnych chwil,
powoli pogodzona z tym, że naszym przeznaczeniem nie było być
razem. Wiele osób zapewne pomyśli, że mój pomysł na wyjazd do
stolicy Austrii jest próbą ucieczki. Może po części tak jest.
Jednak wiem, że tylko to może mi pomóc w uporządkowaniu swojego
życia. Poza tym, z drugiej strony jest to też szansa na zdobycie
nowych doświadczeń i poznanie nowej kultury czy osób.
Z
kubkiem stygnącej herbaty w dłoniach, wpatruję się w krajobraz
znajdujący się za oknem, obserwując jak przyroda budzi się do
życia. Dochodzę do wniosku, że to idealna pora roku na rewolucję, jaką mam zamiar dokonać w swoim dotychczasowym życiu.
-
To, o której masz jutro ten pociąg? – słyszę pytanie Karla,
który przyszedł do mnie, aby spędzić razem
ostatnie popołudnie, przed moim wyjazdem.
-
O czternastej. Wcześniej chcę jeszcze pożegnać się z rodzicami i
siostrą – nie chcę zostawić ich bez słowa, mimo że pewnie nie
obejdzie się bez krytyki mojego pomysłu.
-
W takim razie powinienem zdążyć się z Tobą pożegnać. Lili
jesteś pewna, że dobrze robisz? - Geiger po raz kolejny rozpoczyna
rozmowę, którą w przeciągu ostatniego miesiąca, odbyliśmy
niezliczoną ilość razy.
-
Karl, mówiłam Ci to już tyle razy. Niczego nie jestem pewna, ale
jeśli się nie odważę, to nigdy nie przekonam się, czy to była
słuszna decyzja – udzielam mu niezmiennej odpowiedzi. Ten wyjazd
to mój jedyny pomysł na przyszłość, innego rozwiązania nie
potrafiłam znaleźć.
-
I nikt ani nic, nie jest Cię w stanie zatrzymać? - wiem, że trudno
mu się pogodzić z tym, że jutro mnie już tutaj nie będzie. Ja
także przywiązałam się do tego, że zawsze jest gdzieś w
pobliżu, gdy tego potrzebuję. Mimo wszystko kiwam przecząco głową,
choć w myślach pojawia się obraz, takiej jednej jedynej osoby,
która mogłaby wpłynąć na zmianę mojej decyzji. Ale nie jest to
realne, gdyż pewnie teraz wspólnie z April, ustalają szczegóły
swojego ślubu. Dodatkowo, pewnie nawet nic nie wie, o moim zamiarze
zamieszkania w Wiedniu.
-
Nie zamartwiaj się. Przecież nie stracimy ze sobą kontaktu. Są
telefony, internet. Zresztą Austria nie leży na końcu świata. Mam
nadzieję, że niedługo mnie odwiedzisz, ja przecież też będę
przyjeżdżać do Niemiec. Nasza przyjaźń przetrwa tę rozłąkę.
Zobaczysz – próbuję rozwiać wszelkie obawy Karla, co do tego, że
możemy utracić kontakt.
-
Ale nic nie zastąpi mi Twojej obecności. Do tego kto będzie
dotrzymywał mi towarzystwa podczas zawodów? - mój rozmówca, nie
chce zaakceptować mojego wyjazdu.
-
Ktoś inny się na pewno znajdzie. Wcześniej też jakoś radziłeś
sobie bezemnie. Zresztą nie odpuszczę sobie, pojawienia się
na jakimś konkursie rozgrywanym w Austrii. Przekonasz się, że
wkrótce przyzwyczaimy się do tych zmian – nie chcę żeby przejmował się tym wszystkim. To do niczego dobrego go nie
doprowadzi.
-
Muszę niestety już iść. Mam jeszcze coś do załatwienia –
nieoczekiwanie Karl ma zamiar udać się w nieznane mi miejsce. Choć
jeszcze rano, twierdził że nie ma innych planów i spędzi ze mną
całe popołudnie.
-
Tak nagle? Coś się stało? - nie rozumiem, dziwnego zachowania
przyjaciela.
-
Nie, nic się nie stało, przypomniałem sobie tylko, że muszę z
kimś pilnie porozmawiać. Przepraszam Cię, że mimo obiecanego
spędzenia z Tobą czasu, teraz wychodzę. Ale to naprawdę ważne.
Nie gniewasz się, prawda?
-
Oczywiście, że nie. Skoro to pilne, rozumiem. Ale jutro przyjdziesz
się pożegnać? - chcę się upewnić, czy będę miała okazję go
jeszcze zobaczyć.
-
Tak, jutro pojawię się na dworcu – mówi w pośpiechu i opuszcza
mój dom.
-
Widzisz Lilianno, znowu wyszło na moje. Mówiłam, że długo nie
wytrzymasz w jednej pracy. A teraz wpadłaś na szalony pomysł,
pracy w innym kraju. Czy Ty się kiedyś ustatkujesz i nauczysz
odpowiedzialności – od blisko pół godziny, słucham monologu
Victorii, o tym jak jestem niedojrzała. Dla świętego spokoju się
nie odzywam i udaję, że się z nią zgadzam.
-
Przypominam Ci, że to moje życie. Mogę robić co mi się podoba, a
teraz muszę już iść. Do zobaczenia wkrótce – żegnam się z
siostrą, jak z obcą sobie osobą. Przynajmniej rodzice, okazali się
wcześniej, bardziej wylewni od niej. A tata, ku mojemu zaskoczeniu,
wyglądał przez chwilę jakby próbował mnie nawet zatrzymać. Może
jest jeszcze szansa, abym naprawiła z nimi kiedyś, nasze wzajemne
stosunki. Jednak, co do relacji z siostrą, nie jestem tego pewna.
Chwilami nie mogę jej po prostu znieść.
-
Do widzenia – słyszę pozbawiony jakichkolwiek uczuć głos
Victorii, gdy otwieram drzwi prowadzące na zewnątrz i opuszczam
rodzinny dom.
Gdy
docieram na miejsce odjazdu pociągu do Wiednia. Orientuję się, że
zostało mi jeszcze trochę czasu do mojej podróży. Czekam na
pojawienie się Karla, który przecież obiecał wczoraj, że będzie
i zajmuję jedną z wolnych ławek. Zastanawiam się, za czym będę
najbardziej tęsknić i czy szybko odnajdę się w nowym mieście i
środowisku. Mam nadzieję, że sobie poradzę i wszystko się jakoś
ułoży.
Po
upłynięciu kolejnego kwadransa postanawiam zadzwonić do Geigera,
który nadal się nie pojawił . Ku mojemu rozczarowaniu, nie
odbiera. Zaczynam liczyć się z tym, że jednak nie uda mu się
przybyć na czas. Jest mi z tego powodu przykro, liczyłam na to, że
jednak się pożegnamy.
Wstaję
z zajmowanego miejsca i postanawiam udać się bliżej okolic, gdzie
pociąg oczekuje już na swoich pasażerów. Przebiega mi przez myśl,
że może Karl pojawi się w ostatniej chwili. Patrzę na innych
żegnających się ze swoimi bliskimi i zaczyna mi doskwierać
samotność oraz poczucie wyobcowania od otaczających mnie
nieznanych ludzi. Zniechęcona widokiem, wylewnie żegnającej się
zakochanej pary, mam zamiar wsiąść do pociągu i zająć jakieś
wolne miejsce, najlepiej znajdujące się przy oknie. Aby móc
podziwiać widoki, które wypełnia mi czas, podczas długiej podróży.
-
Lilianna! - Niespodziewanie wydaje mi się, że słyszę jak ktoś
woła moje imię. Odwracam się w poszukiwaniu tej osoby, ale nikogo
nie dostrzegam. Uznaję, że po prostu mi się przesłyszało lub
ktoś szukał osoby o takim samym imieniu, jak moje.
-
Lili, poczekaj – znowu słyszę czyjś głos, jednak tym razem dużo
wyraźniej. Odwracam się i doznaję szoku. Przede mną stoi osoba,
której w życiu bym się tutaj nie spodziewała.
-
Richard? Co Ty tutaj robisz? - próbuję to wszystko sobie logicznie
wytłumaczyć. Ale nie potrafię.
-
Muszę odpowiedzieć na Twoje pewne pytanie. Oraz próbuję naprawić
swoje błędy. Mam nadzieję, że nie jest za późno – nadal nic z
tego nie rozumiem.
-
O czym Ty mówisz? - to wszystko, co się dzieje nie jest możliwe.
-
To nie Tobie czegoś brakuje, a właśnie April ma jedną zasadniczą
wadę. Nie jest Tobą, co mogłem odczuć dosyć wyraźnie, w
ostatnim czasie. Nie możesz wyjechać, bo nie wyobrażam sobie,
dalszego życia bez Ciebie. Kocham Cię Lili – nie mogę uwierzyć
w to, co słyszę.
-
Słucham? A April? Wasz ślub?
-
April już nie ma. Wczoraj powiedziałem jej całą prawdę i, że to
z Tobą chcę być. Po czym się z nią rozstałem – to wszystko
zaczyna przypominać mi jakiś piękny sen, z którego pewnie za
chwilę się obudzę. Patrzę na niego, nie będąc w stanie nic
powiedzieć.
-
Lili, proszę Cię. Powiedz coś. Wybacz mi, że byłem kompletnym
kretynem i nie potrafiłem zrozumieć wcześniej, że to nie April, a
Ty jesteś tą jedyną. Już dawno powinienem do tego dojść, a nie
dopiero w momencie, gdy dowiedziałem się, że mogę Cię już nigdy
więcej nie zobaczyć. Spróbujemy być ze sobą na poważnie?
Obiecuję Ci, że tym razem nie będzie żadnych kłamstw i tajemnic
– słysząc te wszystkie słowa, uśmiecham się i podchodzę do
niego bliżej.
-
Masz szczęście, że ja też Cię kocham, inaczej posłałabym Cię
do diabła – mówię, po czym łączę nasze usta w pocałunku. Nie
jestem nawet w stanie wyrazić tego, jak jestem w tym momencie
bezgranicznie szczęśliwa. Właśnie spełnia się moje największe
marzenie. Richard naprawdę wybrał mnie i już nic nie stoi na
przeszkodzie, abyśmy stworzyli prawdziwy związek.
Stoimy
na środku dworca, zatracając się w pocałunkach, zupełnie nie
przejmując się zgromadzonymi dookoła ludźmi czy odjeżdżającym
pociągiem, w którym powinnam się znaleźć. To teraz kompletnie
nie ma znaczenia. Liczy się tylko to, że jesteśmy tutaj razem. W
końcu po jakimś czasie, odsuwamy się od siebie z uśmiechami na
ustach i radością wprost z nas emanującą.
-
Skąd wiedziałeś, że właśnie dzisiaj wyjeżdżam? I co sprawiło,
że jednak odszedłeś od April? - jestem ciekawa, dlaczego
zdecydował się na to akurat teraz, skoro wcześniej miał na to tak
wiele szans.
-
Powiedzmy, że wczoraj odbyłem niezbyt przyjemną, ale bardzo mi
potrzebną rozmowę z Karlem, który uświadomił mi, że jeśli
pozwolę Ci wyjechać, będę największym idiotą świata. Zastrzegł
jednak, że jeśli jeszcze raz Cię krzywdzę to nie ręczy za siebie
– nie mogę uwierzyć, że Karl zdobył się na coś takiego. To
musiało nie być dla niego łatwe, zważając przede wszystkim na
to, że jego uczucia wobec mnie, nadal nie są wyłącznie
przyjacielskie. Nie mam też pojęcia, jak mu za to podziękuję. Tym
sposobem wyjaśniło się, dlaczego wczoraj tak szybko ode mnie
wyszedł i dzisiaj nie pojawił się tutaj.
-
A jak April zareagowała na wasze rozstanie? - to na pewno, nie była
miła rozmowa pomiędzy nimi.
-
Cóż. Poza tym, że wyrzuciła mnie z domu, przyjęła to nadzwyczaj
spokojnie. Zapowiedziała mi jednak, iż to ja mam powiadomić
wszystkich o odwołaniu naszego ślubu i powiedzieć im, że to
wyłącznie moja wina – mam zamiar go w we wszystkim wspierać. W
końcu, to także ja jestem za to w dużej mierze odpowiedzialna.
-
Cholera, to nie będzie łatwy początek dla nas. Wszyscy będą nam
przeciwni – przecież jego rodzina, już na wstępie mnie
znienawidzi.
-
Nie wszyscy. Andreas gdy tylko dowiedział się, że zostawiłem
April i mam zamiar zawalczyć o Ciebie, nie mógł powstrzymać
swojej radości. Potem zrobiło mu się głupio w stosunku do niej i
poszedł ją pocieszyć, a mi pozwolił u siebie przenocować. Karla
też uda nam się przeciągnąć na swoją stronę, przecież sam
przyczynił się wczoraj do tego wszystkiego. Co się tyczy mojej
rodziny, będą musieli zrozumieć i zaakceptować, że między mną
a April wszystko skończone. Bycie z Tobą, jest dla mnie ważniejsze od uniknięcia ich negatywnych opinii czy pretensji.
Trzymając
się za ręce, opuszczamy miejsce, które już zawsze będę
wspominać z niezwykłym sentymentem, mimo że niczym się nie różni od tysiąca innych miejsc. Ale to właśnie tutaj, odzyskałam swój powód do szczęscia
-
I co teraz? - słyszę pytanie wypowiedziane przez Richarda.
-
Teraz powinnam zapisać Cię na jakiś kurs, ułatwiający
podejmowanie samodzielnych i ważnych decyzji. Kompletnie tego nie
potrafisz. A jeśli każda będzie zajmować Ci tyle czasu, co ta
dotycząca naszej wspólnej przyszłości, to chyba oszaleję –
mówię ze śmiechem.
-
Zawsze możesz podejmować je za mnie. Zdaje się na Ciebie.
-
Czyżby? Żebyś tego, kiedyś nie żałował.
Późnym
wieczorem, gdy poinformowałam już swoich niedoszłych pracodawców,
że jednak zostaję w Niemczech. Narażając się przy tym na niezbyt
pochlebne opinie, dotyczące mojego zachowania, które w obecnej
sytuacji zupełnie mnie nie obchodzą. Nadal nie mogę uwierzyć, że
to wszystko dzieje się naprawdę. A Richard najzwyczajniej w świecie
stoi przy oknie w moim salonie, odbywając niekończącą się
rozmowę telefoniczną z Wellingerem. Zniecierpliwiona oczekuję na
jej zakończenie.
-
Nareszcie. Ile można rozmawiać? – pytam Freitaga, gdy tylko
zakończył połączenie.
-
To wszystko, przez Andreasa, chciał się dowiedzieć, czy udało mi
się Cię przekonać do pozostania tutaj, a potem próbował się
dowiedzieć wszystkiego ze szczegółami – co za ciekawskie
stworzenie.
-
Ale teraz, jesteś już tylko mój? - szukam potwierdzenia swoich
słów.
-
Jestem cały Twój, tak długo jak tylko zechcesz – przytulam się
do niego, dziękując wszystkim niebiosom, że jednak pozwolili nam być
ze sobą, wbrew wszystkim i wszystkiemu.
Nic
więcej nie jest mi potrzebne do szczęścia. Dopóki on będzie ze
mną, żadne przeszkody postawione na mojej drodze nie będą mi
straszne. Dziś przestało mieć dla mnie znaczenie, ile razy
doznałam rozczarowań, czy ile razy musiałam godzić się z tym, że
ktoś okazał się lepszym ode mnie. Najważniejsze jest to, że w
tym przypadku to ostatecznie ja odniosłam zwycięstwo. A nagroda
była zdecydowanie warta całej drogi, która do niej prowadziła.
____________________________
Zacznę od tego, że nie lubię tzw. braku szczęśliwego zakończenia. Było więc jasne, że sama nie będę potrafiła takiego stworzyć, choć może tutaj pasowałby bardziej niż takie banalne zakończenie, którego zapewne większość, domyśliła się w połowie rozdziału. Mam jednak nadzieję, że mimo wszystko przypadło wam do gustu. :D
Przed nami został jeszcze epilog. 😊
Czyli już zaraz koniec? :((
OdpowiedzUsuńJestem pełna podziwu, że Karl dał radę sprowadzić Richarda na ziemię i mu trochę w głowę nastukać mimo jego uczuć do Lili. Jeju zakochałam się w tej historii i cieszę się, że happy end jednak jest :D szczęśliwe zakończenia są najlepsze <3
Czekam na epilog bo jestem ciekawa jakim akcentem to zakończysz :D