wtorek, 11 kwietnia 2017

Rozdział 18

Nieubłaganie nadszedł dzień podróży do Finlandii. Oczekuję na lot, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu osoby Freitaga, który już dawno powinien tu być. Przez myśl przechodzi mi, że być może moje modlitwy zostały wysłuchane i jednak zrezygnował w ostatniej chwili. Jednakże nadzieja znika tak szybko, jak się pojawiła, gdyż dostrzegam go z daleka, jak w pośpiechu przedziera się przez tłum. Wygląda na to, że jestem jednak skazana na jego obecność.




- Na szczęście zdążyłem. Nigdy więcej nie poproszę Andiego, żeby gdzieś mnie odwoził - pozostawiam jego wyjaśnienia przyczyny znacznego spóźnienia, bez komentarza.
- Tak w ogóle to cześć. Miło Cię widzieć - kieruje słowa powitania w moją stronę i zajmuje miejsce obok.
- Cześć - odpowiadam oschle i zakładam słuchawki na uszy, z których rozbrzmiewa głośna muzyka - wiem, że w tym momencie zachowuje się niegrzecznie i jak rozkapryszone dziecko. Postanowiłam jednak, że nie będę rozmawiać z nim wtedy, gdy nie jest to absolutnie niezbędne. Nie mam zamiaru ustąpić i ułatwiać mu czegokolwiek, tak jak on nie chciał odpuścić i darować sobie tego wyjazdu.





Gdy nasz lot zostaje w końcu wywołany z piętnastominutowym opóźnieniem, jestem zmuszona powrócić do rzeczywistości. 
- Masz zamiar ignorować mnie przez cały czas? - Richard zadaje mi pytanie zniecierpliwionym głosem, gdy tylko dostrzega, że go usłyszę.
- Nie rozumiem skąd Twoje zdziwienie. Myślałeś, że nagle zaczniemy się traktować jak najlepsi przyjaciele? - czuję jak moja skłonność do ironizowania, daje o sobie znać.
- Lili, proszę Cię. Możemy porozmawiać jak dorośli ludzie - dla świętego spokoju postanawiam się zgodzić.
- Dobrze,o czym chcesz w takim razie rozmawiać? - chcę mieć to jak najszybciej za sobą.
- Posłuchaj, zdaję sobie sprawę z tego, że jesteś na mnie zła. Wszystko między nami potoczyło się nie tak jak powinno, ale czy nie możemy przynajmniej spróbować, jakoś się porozumieć? Naprawdę mi Ciebie brakuje. Naszych rozmów, spędzonego wspólnie czasu - czuję, że znowu próbuje, swoich sztuczek mających na celu, poprawienie naszych popsutych relacji.
- Naprawdę myślisz, że po tym wszystkim, co było między nami. Teraz możemy tak po prostu być znajomymi? Jeśli potrafisz to gratuluję, ale dla mnie jest to niemożliwe. A teraz chodźmy już, bo przegapimy samolot - widzę, że gaśnie w nim nadzieja, na przekonanie mnie do swoich poglądów.






Finlandia jak zwykle przywitała nas, mrozem i przenikającym do szpiku kości wiatrem. Tuż po opuszczeniu lotniska, dało się odczuć jak zima, w tej części północnej Europy różni się od tej, do której jesteśmy ostatnio przyzwyczajeni.
- Nie znoszę klimatu, panującego w tym kraju - słowa mimowolnie opuszczają moje usta.
- To jest nas dwoje. Pospieszymy się, inaczej zamienimy się w sople lodu - dostrzegam, że Richard także ma problemy z aklimatyzacją w tej temperaturze. Pomimo tego, że powinien być na nią uodporniony.






Gdy docieramy pod wskazany adres, pod którym powinny mieścić się wyznaczone przez organizatorów miejsca zakwaterowania drużyn. Nie dowierzam własnym oczom. I jeszcze raz upewniam się, czy miły kierowca taksówki, przypadkiem się nie pomylił. Przecież to miejsce położone jest w kompletnym odosobnieniu, dookoła widać tylko las, a w nim niezliczoną ilość drzew. Myśl, że w tym miejscu mam spędzić większość czasu podczas nadchodzących dni, nie jest zbyt optymistyczna.





- Całkiem przyjemnie tutaj, nawet mi się podoba - patrzę z niedowierzaniem na Freitaga.
- Mówisz poważnie? Przecież to miejsce jest kompletnie odcięte od cywilizacji. Założę się, że nie ma tu nawet zasięgu - spędzenie czasu z nim w takim miejscu, może nie skończyć się dobrze.
- Cóż, widocznie jesteś skazana na moje towarzystwo - na jego twarzy pojawia się uśmiech pełen zadowolenia.
- Skończ marzyć, że będziemy spędzać razem każdą chwile. Lepiej poszukajmy kogoś, kto tym zarządza - przywołuję go do porządku i idę przed siebie, w poszukiwaniu jakiś innych ludzi, przecież muszą gdzieś tu być.






Po zapoznaniu się z wszystkimi informacjami, udaje mi się otrzymać w końcu klucze od domku. O których od dawna marzyłam. Chcę jak najszybciej znaleźć się w jego wnętrzu i rozgrzać się, przynajmniej w najmniejszym stopniu.





Wnętrze wbrew moim obawom okazuje się całkiem przyjemne i wyposażone we wszystko, co niezbędne. Ku mojemu zadowoleniu okazuje się, że ogrzewanie zostało włączone przed naszym pojawieniem się w tym miejscu. Dlatego też, bez żadnych przeciwwskazań mogę zdjąć kurtkę i czapkę. Następnie postanawiam rozejrzeć się po dalszych częściach budynku.




Po odwiedzeniu każdego dostępnego pomieszczenia i wybraniu tymczasowego pokoju, udaję się ponownie drewnianymi schodami na dół. Aby sprawdzić, gdzie podział się Freitag, który jest wyjątkowo cicho. Co nie jest do niego podobne.
Zauważam go, wpatrującego się w widok za oknem.
- Wygląda na to, że dotarliśmy tu pierwsi. Zapewne dopiero jutro pojawią się wysłannicy innych ekip – próbuję nawiązać z nim jakoś rozmowę i przypominam sobie o zaskoczeniu na twarzy, osoby pilnującej tego kompleksu, gdy tylko nas zobaczył. Zapewne spodziewał się tutaj kogoś dopiero jutro. Widocznie Związek skutecznie postarał się o wyprzedzenie pozostałych.
- Przynajmniej mogliśmy sobie wybrać pierwsi, gdzie chcemy mieszkać - dostrzegam jego zamyślenie i mimo, że nie powinno mnie to obchodzić. Ciekawi mnie o czym tak myśli.
- Gdybyś czegoś potrzebował, będę na górze - postanawiam zostawić go samego. Dając mu swobodę w dalszym rozmyślaniu. 
- Nie mogłabyś tu ze mną posiedzieć? Możemy nawet milczeć, jeśli nie chcesz rozmawiać - nie rozumiem, dlaczego aż tak bardzo zależy mu na moim towarzystwie.
- Niech będzie, ale tylko chwilę - siadam na fotel, znajdujący się naprzeciwko okna, przy którym Richard aktualnie stoi.

Wpatrujemy się w siebie nawzajem, uparcie milcząc. W końcu nie wytrzymuję i pierwsza zaczynam z nim rozmowę, dotyczącą błahych tematów. Sama przed sobą muszę się przyznać że tęskniłam za naszymi pogawędkami. 





Następnego dzień już od samego rana, zapoznaję się z okolicą wokół skoczni oraz sprawdzam, czy hala przeznaczona do treningów spełnia wszelkie standardy.
Gdy nie widzę żadnych zastrzeżeń, pozostaje mi tylko sprawdzić wszelkie, jeszcze nieoficjalne rozpiski planu korzystania przez poszczególne drużyny z niektórych obiektów. I nanieść na nie, ewentualne poprawki.
Zaczytana w pokaźny stos wydruków, idę przed siebie nie patrząc pod nogi. Przez swoją nieuwagę wpadam na kogoś, o mało sama nie upadając na twardy i zmrożony śnieg.

- Bardzo przepraszam, nic się panu nie stało? - pytam nieznanego mężczyznę.
- Nic. A nawet gdyby to, spotkanie przy tym tak pięknej kobiety, jest tego warte - zaskoczona bezpośredniością mojego rozmówcy, patrzę na niego i orientuję się, że skądś go kojarzę. Próbuję sobie przypomnieć, gdzie już go widziałam.
- Jesteś Lilianna. Pracujesz z niemiecką drużyną. Mam rację? Ja jestem Marc, asystent Heinza Kuttina. Jakoś nie mieliśmy okazji się wcześniej poznać - ściskam jego wyciągniętą dłoń, w geście powitania.
- Miło Cię poznać - zerkam na jego twarz i dostrzegam, że jest nie wiele starszy ode mnie, choć do tej pory myślałam, że jest inaczej. W dodatku jest całkiem przystojny. Wysoki blondyn z czarującym uśmiechem.
- Co powiesz na kawę? W ramach rekompensaty za ten dzisiejszy incydent. Jesteś mi coś winna, za ewentualne poniesione straty - widzę, że Marc nie zwalnia tempa. Zastanawiam się czy naprawdę, mam ochotę spędzić z nim więcej czasu. Jego bezpośredniość jakoś nie przypadła mi wyjątkowo do gustu.






Już mam dać odpowiedzieć na jego propozycję, gdy nieoczekiwanie słyszę za sobą głos Richarda.
- Lili, tutaj jesteś. Szukałem Cię, możemy już wracać?- odwracam się w jego stronę i dostrzegam, że ma wypisane na twarzy niezadowolenie. Zastanawiam się, ile słyszał z mojej rozmowy z nowo poznanym mężczyzną.
- Freitag? Ty tutaj? Nie spodziewałem się - Marc widocznie zna się z Richardem. Jednak widząc ich miny, domyślam się, że nie darzą się wielką sympatią.
- To samo mógłbym powiedzieć o Twojej obecności. A teraz wybacz, ale śpieszy się nam - jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby Richard zwracał się do kogoś z taką niechęcią.
- Nie byłbym taki pewny czy nie wracasz przypadkiem sam. Właśnie zaprosiłem Liliannę na kawę, jednak Twoje pojawienie się, uniemożliwiło jej odpowiedź - tymi słowami Marcowi udało się doprowadzić Freitaga do wściekłości.
- Nie sądzę, żeby była zainteresowana Twoją propozycją - towarzysząca mi dwójka, zachowuje się jak gdyby mnie tu nie było.
- Pozwól, że Lilianna sama o tym zadecyduje. Więc jak będzie? - ostatnie słowa, Marc kieruje w moją stronę.




- Przepraszam Cię, ale jestem zmuszona odmówić. Może innym razem. Naprawdę mam jeszcze dzisiaj dużo pracy, muszę skończyć raport - dostrzegam na twarzy Austriaka rozczarowanie.
- W takim razie, może dziś wieczorem albo jutro? Może być kiedy tylko chcesz, ja się dostosuję - nie daje za wygraną.
- Niczego nie obiecuję, ale może znajdę jutro chwilę czasu. Mamy jutro ogólne spotkanie organizacyjne dla wszystkich, więc może po nim? - postanawiam zgodzić się, wypić z nim tą kawę. W końcu to tylko niezobowiązujące spotkanie towarzyskie.
- Cudownie, że jednak udało mi się Ciebie przekonać. Na pewno nie pożałujesz. Do zobaczenia jutro - Marc uśmiecha się sugestywnie w moją stronę i odchodzi. Chyba będę musiała go uświadomić, że nie ma co liczyć na jakąś zażyłą relację ze mną.





- Dlaczego zgodziłaś się z nim gdziekolwiek pójść? To nie jest towarzystwo dla Ciebie, trzymaj się od niego z daleka - gdy tylko zostajemy sami, Richard zasypuje mnie wyrzutami.
- Zgodziłam się na to spotkanie, tylko dlatego żeby nie być niemiłą. Ale wiesz, co jest zabawne. Kiedyś słyszałam podobne słowa jak te, które wypowiedziałeś w stosunku do Twojej osoby. - przypominam sobie ostrzeżenia Karla, których nie posłuchałam w stosunku do Freitaga. Może teraz powinnam zastosować się do tych? Zanim znowu się w coś wpakuję.




- Postawię Ci jutro tyle kawy, ile tylko zechcesz. Tylko nigdzie z nim nie idź. Wobec niego nie musisz pokazywać swojego dobrego wychowania - nie rozumiem dlaczego, robi wszystko żeby odwieść mnie od bliższego poznania Marca.
- Wytłumaczysz mi powód Twojego zdenerwowania? Przecież to tylko zwykły wypad do kawiarni - zupełnie nie rozumiem jego zmartwienia.
- Znam go dosyć dobrze i wiem do czego jest zdolny. Żadnej dziewczyny sobie nie przepuści. Omamia je, a potem gdy dostanie czego chce, po prostu je zostawia. Nie chcę żeby spotkało to, także Ciebie. Nie musisz tak na mnie patrzeć, wiem że wcale nie jestem lepszy od niego. Ale to nie powód, żebyś mi nie wierzyła – Nie spodziewałam się, aż takich zarzutów, co do nowo poznanego. Wiem jednak, że Richard w tym przypadku, mówił prawdę. Tylko jak teraz wykręcić się od spotkania z tym Casanovą?
- Dziękuję za ostrzeżenie. Zastanowię się nad tym wszystkim. Wracamy? - Freitag kiwa w odpowiedzi głową.





W drodze powrotnej, próbuję znaleźć racjonalną przyczynę, dlaczego muszę przyciągać do siebie samych niegodnych zaufania oszustów, albo mających narzeczoną, mieszających mi nieustannie w głowie, irytujących skoczków.




Mimo moich zarzekań, zaczęliśmy wraz z Richardem, ze sobą normalnie rozmawiać i spędzać razem większość wolnego czasu. Po raz kolejny postawił na swoim.




Niespodziewanie do głowy przychodzi mi głupia myśl, że ten wyjazd to prezent od losu, specjalnie dla mnie. Abym mogła ostatecznie pożegnać się z Freitagiem, na swoich warunkach. Bo z tym, że straciłam go bezpowrotnie już się pogodziłam. Pozostaje mi więc wykorzystać nasz jutrzejszy, ostatni dzień tutaj. Na stworzenie wspomnień, które będą musiały mi wystarczyć na resztę mojego życia. Ponieważ doskonale wiem, że nawet gdy w przyszłości stworzę związek z kimś innym, to nie wiem jak bym się starała, ale nie będę w stanie pokochać kogoś, tak jak osoby znajdującej się obecnie obok mnie. W końcu nie bez powodu mówi się, że ta największa miłość to zawsze ta, która pozostaje niespełniona.





- O czym tak myślisz? - do rzeczywistości przywołuje mnie głos Richarda.
- O tym, że jutro zbankrutujesz. Mam zamiar wypić tyle kaw, ile tylko będę w stanie w sobie zmieścić. Do tego wybiorę najdroższą kawiarnię i zamówię najdroższe pozycje z karty. No chyba, że propozycja jest nieaktualna? - nawiązuję do jego próby, odwiedzenia mnie od bliższej znajomości z członkiem austriackiego sztabu.
- Oczywiście, że jest aktualna. Mogę nawet wydać fortunę, dla Twojego towarzystwa warto - jego odpowiedzi, towarzyszy ten ujmujący uśmiech, którym obdarzył mnie tamtego pamiętnego dnia, kiedy się poznaliśmy. To właśnie jedna z tych rzeczy, których będzie mi najbardziej brakować, gdy ostatecznie każdy pójdzie swoją drogą. A ten moment zbliża się nieubłaganie.




_________________________________

Zostały mi same trudne rozdziały do napisania. Już ten pisało mi się, z niespotykaną dotąd trudnością. Do zakończenia pozostały prawdopodobnie dwa rozdziały + epilog. 

3 komentarze:

  1. No przecież oni razem byliby cudowni, nie możesz ich rozdzielić :(((
    Mam nadzieję, że w tej kawiarni Lila dojdzie do wniosku, że nie może tego zakończyć a Richard pójdzie po rozum do głowy
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
    Trzymam kciuki żeby pisało się lekko :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie, tak liczyłam ze Karolek będzie z Lilą :( Weź mu chociaż jakąś dziewxzyne stwórz żeby nie był sam :/ Moim zdaniem Ryśiek nie pasuje do Liliany

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej widzę że świetnie piszesz!♥ Zapraszam do siebie!♥ https://magiajestwbarcelonie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń