Nieubłaganie nadszedł
dzień podróży do Finlandii. Oczekuję na lot, rozglądając się
dookoła w poszukiwaniu osoby Freitaga, który już dawno powinien tu
być. Przez myśl przechodzi mi, że być może moje modlitwy zostały
wysłuchane i jednak zrezygnował w ostatniej chwili. Jednakże
nadzieja znika tak szybko, jak się pojawiła, gdyż dostrzegam go z daleka, jak w pośpiechu przedziera się przez tłum. Wygląda na to,
że jestem jednak skazana na jego obecność.
-
Na szczęście zdążyłem. Nigdy więcej nie poproszę Andiego, żeby
gdzieś mnie odwoził - pozostawiam jego wyjaśnienia przyczyny znacznego spóźnienia, bez komentarza.
-
Tak
w ogóle to cześć. Miło Cię widzieć - kieruje słowa powitania w
moją stronę i zajmuje miejsce obok.
-
Cześć - odpowiadam oschle i zakładam słuchawki na uszy, z
których rozbrzmiewa głośna muzyka
- wiem, że w tym momencie zachowuje się niegrzecznie i jak
rozkapryszone dziecko. Postanowiłam
jednak, że nie będę
rozmawiać z nim wtedy, gdy nie jest to absolutnie niezbędne. Nie
mam zamiaru ustąpić i ułatwiać mu czegokolwiek, tak jak on nie
chciał odpuścić i darować sobie tego wyjazdu.
Gdy
nasz lot zostaje w końcu wywołany z piętnastominutowym
opóźnieniem, jestem zmuszona powrócić do rzeczywistości.
-
Masz zamiar ignorować mnie przez cały czas? - Richard zadaje mi
pytanie zniecierpliwionym głosem, gdy
tylko dostrzega, że go usłyszę.
-
Nie rozumiem skąd Twoje zdziwienie. Myślałeś, że nagle zaczniemy
się traktować jak najlepsi przyjaciele? - czuję jak moja skłonność
do ironizowania, daje o sobie znać.
-
Lili, proszę Cię.
Możemy porozmawiać jak dorośli ludzie - dla świętego spokoju
postanawiam się zgodzić.
-
Dobrze,o
czym chcesz w takim razie rozmawiać? - chcę
mieć to jak najszybciej za sobą.
-
Posłuchaj, zdaję sobie sprawę z tego, że jesteś na mnie zła.
Wszystko między nami potoczyło się nie tak jak powinno, ale czy
nie możemy przynajmniej spróbować, jakoś się porozumieć?
Naprawdę mi Ciebie brakuje. Naszych rozmów, spędzonego wspólnie
czasu - czuję, że znowu próbuje, swoich sztuczek mających
na celu, poprawienie naszych popsutych relacji.
-
Naprawdę myślisz, że po tym wszystkim, co było między nami.
Teraz możemy tak po prostu być znajomymi? Jeśli potrafisz to
gratuluję, ale dla mnie jest to niemożliwe. A teraz chodźmy już,
bo przegapimy samolot - widzę, że gaśnie w nim nadzieja, na
przekonanie mnie do swoich poglądów.
Finlandia
jak zwykle przywitała nas, mrozem i przenikającym
do szpiku kości wiatrem. Tuż po opuszczeniu lotniska, dało się
odczuć jak zima, w
tej części północnej
Europy różni się od tej, do której jesteśmy ostatnio
przyzwyczajeni.
-
Nie znoszę klimatu, panującego w tym kraju - słowa mimowolnie
opuszczają moje usta.
-
To jest nas dwoje. Pospieszymy się, inaczej zamienimy się w sople
lodu - dostrzegam, że Richard także ma problemy z aklimatyzacją w
tej temperaturze. Pomimo tego, że powinien być na nią
uodporniony.
Gdy
docieramy pod wskazany adres, pod którym powinny mieścić się
wyznaczone przez organizatorów miejsca zakwaterowania drużyn.
Nie dowierzam własnym oczom.
I jeszcze raz upewniam się, czy miły kierowca taksówki,
przypadkiem się nie pomylił. Przecież to miejsce położone jest w
kompletnym odosobnieniu, dookoła widać tylko las, a w nim
niezliczoną ilość drzew. Myśl, że w tym miejscu mam spędzić
większość czasu podczas nadchodzących dni, nie jest zbyt
optymistyczna.
-
Całkiem przyjemnie tutaj, nawet mi się podoba - patrzę z
niedowierzaniem na Freitaga.
-
Mówisz poważnie? Przecież to miejsce jest kompletnie odcięte od
cywilizacji. Założę
się, że nie ma tu nawet zasięgu - spędzenie czasu z nim w takim
miejscu, może nie skończyć się dobrze.
-
Cóż, widocznie jesteś skazana na moje towarzystwo - na jego twarzy
pojawia się uśmiech pełen zadowolenia.
-
Skończ marzyć, że
będziemy spędzać razem każdą chwile.
Lepiej
poszukajmy kogoś, kto tym zarządza - przywołuję
go do porządku i idę przed siebie, w poszukiwaniu jakiś innych
ludzi,
przecież muszą gdzieś tu być.
Po
zapoznaniu się z wszystkimi informacjami, udaje mi się otrzymać
w końcu klucze od domku. O
których od dawna marzyłam.
Chcę jak najszybciej znaleźć się w jego wnętrzu i rozgrzać się,
przynajmniej w najmniejszym stopniu.
Wnętrze
wbrew moim obawom okazuje się całkiem przyjemne i wyposażone we
wszystko, co niezbędne. Ku mojemu zadowoleniu okazuje się, że
ogrzewanie zostało włączone przed naszym pojawieniem się
w
tym miejscu. Dlatego też, bez żadnych przeciwwskazań mogę zdjąć
kurtkę i czapkę. Następnie postanawiam rozejrzeć się po dalszych
częściach budynku.
Po
odwiedzeniu każdego dostępnego pomieszczenia i wybraniu
tymczasowego pokoju, udaję się ponownie drewnianymi
schodami na
dół. Aby sprawdzić, gdzie podział się Freitag, który
jest wyjątkowo cicho. Co nie jest do niego podobne.
Zauważam
go,
wpatrującego się w widok za oknem.
-
Wygląda na to, że dotarliśmy tu pierwsi. Zapewne dopiero jutro
pojawią się wysłannicy innych ekip – próbuję
nawiązać z nim jakoś rozmowę i
przypominam sobie o zaskoczeniu na twarzy, osoby pilnującej tego
kompleksu, gdy tylko nas zobaczył. Zapewne
spodziewał
się tutaj kogoś dopiero
jutro. Widocznie Związek skutecznie postarał się o wyprzedzenie
pozostałych.
-
Przynajmniej mogliśmy sobie wybrać pierwsi, gdzie chcemy mieszkać
- dostrzegam jego zamyślenie i mimo, że nie powinno mnie to
obchodzić. Ciekawi mnie o czym tak myśli.
-
Gdybyś czegoś potrzebował, będę na górze - postanawiam zostawić
go samego. Dając
mu swobodę w dalszym rozmyślaniu.
-
Nie mogłabyś tu ze mną posiedzieć? Możemy nawet milczeć, jeśli
nie chcesz rozmawiać - nie rozumiem, dlaczego aż tak bardzo zależy
mu na moim towarzystwie.
-
Niech będzie, ale tylko chwilę - siadam na fotel, znajdujący
się naprzeciwko okna, przy którym Richard aktualnie stoi.
Wpatrujemy
się w siebie nawzajem, uparcie milcząc. W
końcu nie wytrzymuję i pierwsza zaczynam z nim rozmowę, dotyczącą
błahych tematów. Sama przed sobą muszę
się
przyznać
że tęskniłam za naszymi
pogawędkami.
Następnego
dzień
już od samego rana, zapoznaję
się z okolicą wokół skoczni oraz sprawdzam, czy hala przeznaczona
do treningów spełnia wszelkie standardy.
Gdy
nie widzę żadnych zastrzeżeń, pozostaje mi tylko sprawdzić
wszelkie, jeszcze nieoficjalne rozpiski planu korzystania przez
poszczególne drużyny z niektórych obiektów. I
nanieść na nie, ewentualne poprawki.
Zaczytana
w pokaźny
stos
wydruków,
idę przed siebie nie patrząc pod nogi. Przez swoją nieuwagę
wpadam na kogoś, o mało sama nie upadając na twardy i zmrożony śnieg.
-
Bardzo przepraszam, nic się panu nie stało? - pytam nieznanego
mężczyznę.
-
Nic. A nawet gdyby to, spotkanie przy tym tak pięknej kobiety, jest
tego warte - zaskoczona bezpośredniością mojego rozmówcy, patrzę
na niego i orientuję się, że skądś go kojarzę. Próbuję
sobie przypomnieć, gdzie już go widziałam.
-
Jesteś Lilianna. Pracujesz z niemiecką drużyną. Mam rację? Ja
jestem Marc, asystent Heinza Kuttina.
Jakoś nie mieliśmy okazji się wcześniej poznać
- ściskam jego wyciągniętą dłoń, w geście powitania.
-
Miło Cię poznać - zerkam na jego twarz i dostrzegam, że jest nie
wiele starszy ode mnie, choć do tej pory myślałam, że jest
inaczej. W dodatku jest całkiem przystojny. Wysoki blondyn z
czarującym uśmiechem.
-
Co powiesz na kawę? W ramach rekompensaty za ten dzisiejszy incydent. Jesteś mi coś winna, za ewentualne poniesione straty - widzę, że Marc nie zwalnia tempa. Zastanawiam się czy naprawdę,
mam ochotę spędzić z nim więcej czasu. Jego bezpośredniość
jakoś nie przypadła mi wyjątkowo
do
gustu.
Już
mam dać odpowiedzieć na jego propozycję,
gdy nieoczekiwanie słyszę za sobą głos Richarda.
-
Lili, tutaj jesteś. Szukałem
Cię, możemy już wracać?- odwracam się w jego stronę i
dostrzegam, że ma wypisane na twarzy niezadowolenie. Zastanawiam
się, ile słyszał z mojej rozmowy z nowo poznanym mężczyzną.
-
Freitag? Ty tutaj? Nie spodziewałem się - Marc widocznie zna się z
Richardem. Jednak widząc ich miny, domyślam się,
że
nie darzą się wielką
sympatią.
-
To samo mógłbym powiedzieć o Twojej obecności. A teraz wybacz,
ale śpieszy się nam - jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby Richard
zwracał się do kogoś z taką niechęcią.
-
Nie byłbym taki pewny czy
nie wracasz przypadkiem sam.
Właśnie zaprosiłem Liliannę na kawę, jednak Twoje pojawienie
się, uniemożliwiło jej odpowiedź - tymi słowami Marcowi udało
się doprowadzić Freitaga
do
wściekłości.
-
Nie sądzę, żeby była zainteresowana Twoją propozycją -
towarzysząca mi dwójka, zachowuje się jak gdyby mnie tu nie
było.
-
Pozwól, że Lilianna
sama o tym zadecyduje. Więc jak będzie? - ostatnie słowa, Marc
kieruje w moją stronę.
-
Przepraszam Cię,
ale jestem zmuszona odmówić. Może innym razem. Naprawdę mam
jeszcze dzisiaj dużo pracy, muszę skończyć raport - dostrzegam na
twarzy Austriaka rozczarowanie.
-
W takim razie, może dziś
wieczorem albo jutro? Może
być kiedy tylko chcesz, ja się dostosuję
- nie daje za wygraną.
-
Niczego nie obiecuję, ale może znajdę jutro chwilę czasu. Mamy
jutro ogólne spotkanie organizacyjne dla
wszystkich,
więc może po nim? - postanawiam zgodzić
się, wypić
z nim tą kawę. W końcu to tylko
niezobowiązujące
spotkanie towarzyskie.
-
Cudownie, że
jednak udało mi się Ciebie przekonać.
Na pewno nie pożałujesz. Do
zobaczenia jutro - Marc uśmiecha się sugestywnie w moją stronę i
odchodzi. Chyba
będę musiała go uświadomić, że nie ma co liczyć na jakąś
zażyłą relację ze mną.
-
Dlaczego zgodziłaś się z nim gdziekolwiek pójść? To nie jest
towarzystwo dla Ciebie, trzymaj się od niego z daleka - gdy tylko
zostajemy sami, Richard zasypuje mnie wyrzutami.
-
Zgodziłam
się na to spotkanie, tylko dlatego żeby nie być niemiłą. Ale
wiesz, co jest
zabawne.
Kiedyś słyszałam podobne słowa jak
te, które wypowiedziałeś
w stosunku do Twojej osoby. - przypominam sobie ostrzeżenia Karla,
których nie posłuchałam w stosunku do Freitaga. Może teraz
powinnam zastosować się do tych? Zanim znowu się w coś
wpakuję.
-
Postawię Ci jutro tyle kawy, ile tylko zechcesz. Tylko nigdzie z nim
nie idź. Wobec niego nie musisz pokazywać swojego dobrego
wychowania - nie rozumiem dlaczego, robi wszystko żeby odwieść
mnie od bliższego poznania Marca.
-
Wytłumaczysz mi powód Twojego zdenerwowania? Przecież to tylko
zwykły
wypad do kawiarni
- zupełnie nie rozumiem jego zmartwienia.
-
Znam go dosyć dobrze i wiem do czego jest zdolny. Żadnej dziewczyny
sobie nie przepuści. Omamia
je, a potem gdy dostanie czego chce, po prostu je zostawia. Nie chcę
żeby spotkało to, także Ciebie. Nie musisz tak na mnie patrzeć,
wiem że wcale nie jestem lepszy od niego. Ale
to nie powód, żebyś mi nie wierzyła
– Nie spodziewałam się, aż takich zarzutów, co do nowo
poznanego. Wiem jednak, że Richard w
tym
przypadku, mówił prawdę. Tylko jak teraz wykręcić się od
spotkania z tym Casanovą?
-
Dziękuję za ostrzeżenie. Zastanowię się nad tym wszystkim.
Wracamy? - Freitag kiwa w odpowiedzi głową.
W
drodze powrotnej, próbuję znaleźć
racjonalną przyczynę, dlaczego
muszę przyciągać do siebie samych niegodnych zaufania oszustów,
albo mających narzeczoną, mieszających mi nieustannie w głowie,
irytujących skoczków.
Mimo
moich zarzekań, zaczęliśmy wraz
z Richardem, ze
sobą normalnie rozmawiać i spędzać razem większość wolnego
czasu. Po raz kolejny postawił na swoim.
Niespodziewanie
do głowy przychodzi mi głupia myśl, że ten wyjazd to prezent od
losu, specjalnie dla mnie. Abym mogła ostatecznie
pożegnać
się z Freitagiem,
na swoich warunkach. Bo z tym, że straciłam go bezpowrotnie już
się pogodziłam. Pozostaje mi więc wykorzystać nasz jutrzejszy,
ostatni dzień tutaj. Na stworzenie wspomnień, które będą musiały
mi wystarczyć na resztę mojego życia. Ponieważ
doskonale
wiem, że nawet gdy w przyszłości stworzę związek z kimś innym,
to nie wiem jak bym się starała, ale nie będę w stanie pokochać
kogoś, tak jak osoby znajdującej się obecnie obok mnie. W końcu
nie bez powodu mówi się, że ta największa miłość to zawsze ta,
która pozostaje niespełniona.
-
O czym tak myślisz? - do rzeczywistości przywołuje mnie głos
Richarda.
-
O tym, że jutro zbankrutujesz. Mam zamiar wypić tyle kaw, ile tylko
będę w stanie w sobie zmieścić. Do tego wybiorę najdroższą kawiarnię
i zamówię najdroższe pozycje z karty. No chyba, że propozycja
jest nieaktualna? - nawiązuję do jego próby, odwiedzenia mnie od
bliższej znajomości z członkiem austriackiego
sztabu.
-
Oczywiście, że jest aktualna. Mogę nawet wydać fortunę, dla
Twojego towarzystwa warto - jego odpowiedzi, towarzyszy ten ujmujący
uśmiech, którym obdarzył mnie tamtego pamiętnego dnia, kiedy się
poznaliśmy. To właśnie jedna z tych rzeczy, których będzie mi
najbardziej brakować, gdy ostatecznie każdy pójdzie swoją drogą.
A ten moment zbliża się nieubłaganie.
_________________________________
Zostały mi same trudne rozdziały do napisania. Już ten pisało mi się, z niespotykaną dotąd trudnością. Do zakończenia pozostały prawdopodobnie dwa rozdziały + epilog.
No przecież oni razem byliby cudowni, nie możesz ich rozdzielić :(((
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w tej kawiarni Lila dojdzie do wniosku, że nie może tego zakończyć a Richard pójdzie po rozum do głowy
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
Trzymam kciuki żeby pisało się lekko :D
No nie, tak liczyłam ze Karolek będzie z Lilą :( Weź mu chociaż jakąś dziewxzyne stwórz żeby nie był sam :/ Moim zdaniem Ryśiek nie pasuje do Liliany
OdpowiedzUsuńHej widzę że świetnie piszesz!♥ Zapraszam do siebie!♥ https://magiajestwbarcelonie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń