Jest
wczesne południe, wyjątkowo pochmurnego i zimnego dnia. Zima
zawitała na dobre, aby towarzyszyć nam przez najbliższe miesiące. Przykrywając wszystko dookoła białym puchem.
Kończę
czytać ostatnią stronę książki, która była moją jedyną
towarzyszką w ostatnich dniach. Szukam wzrokiem telefonu, aby z
naiwną nadzieją sprawdzić czy nie mam żadnego nieodebranego
połączenia lub wiadomości od Richarda, który od początku
tygodnia raczył zadzwonić raz. Rozmowa trwała niespełna dwie
minuty. Tęsknię za nim i jestem zawiedziona, że nie dotrzymał
obietnicy, że postara się kontaktować ze mną codziennie.
Mimo
tego, że wiedziałam na co się piszę. Nie spodziewałam się, że
będę odczuwała, aż tak brak jego obecności i możliwości
kontaktu z nim. Nie wierzę także w to, że nie ma nawet chwili
czasu, aby móc go
poświęcić, na choćby jedną krótką wiadomość
Przecież
Karl ma dokładnie takie same zajęcia i zawsze potrafi znaleźć
dla mnie czas. Jest jednak jeden szczegół, który ich różni.
Jeden z nich nie ma narzeczonej, myślę ze zrezygnowaniem.
Humoru
nie poprawia mi także
świadomość, że czeka
mnie dziś spotkanie z Victorią. Nalegała na rozmowę ze mną, mimo
mojej wyraźnej
niechęci,
wynikającej
z ostatniej kłótni. Jedynym
pozytywem jest to, że przynajmniej
przyjmę ją na swoich warunkach i bez obecności postronnych osób,
aby po raz kolejny nie czuć upokorzenia,
gdyby przyszło jej do głowy
wywołanie kolejnego konfliktu.
Zastanawiam się, co tym razem ma być przedmiotem naszej rozmowy,
ale
żadna dobra odpowiedź nie przychodzi mi do głowy.
Punktualnie
o wyznaczonym czasie naszego spotkania, Victoria staje przed
moimi
drzwiami. Jak zwykle idealna w każdym calu.
-
Witaj Lilianno - czy ona zawsze musi zwracać się do mnie pełnym
imieniem? Traktując
jakbym była małym, nieposłusznym dzieckiem.
-
Zapraszam, rozgość się - daruję sobie słowa powitania.
Victoria
dumnym i pewnym krokiem udaje się w stronę salonu, czując się jak
u siebie. Jej
postawa emanuje poczuciem wyższości.
Zajmuję miejsce nieopodal niej, czekając aż wyjawi o czym chce
porozmawiać.
-
Wiem, że nasze ostatnie spotkanie było niefortunne - zaczyna,
wzbudzając u mnie niedowierzenie. Upokorzenie mnie nazywa
niefortunnym?
-
Spójrzmy wprawdzie w oczy, była to kłótnia sprowokowana przez
Ciebie - mówię wprost.
-
Jak zwykle przesadzasz – słyszę i
próbuję nie zostać wyprowadzona z równowagi.
-
Lepiej zakończmy ten temat, bo to nie doprowadzi do niczego dobrego.
Mamy
odmienne zdanie na temat naszego ostatniego spotkania i żadna nie
przekona tej drugiej O
czym tak naprawdę chciałaś porozmawiać - nie chcę przedłużać
naszego spotkania.
-
Wielkimi krokami nadchodzą święta i rodzice chcieliby, żebyś
spędziła je wspólnie z nami - wcale nie cieszę się z tego
zaproszenia.
-
Skoro chcą spędzić je ze mną. To dlaczego sami mi tego nie
przekazali, tylko przysłali Ciebie? - jak zawsze to Victoria jest
naszym łącznikiem. Nie
pamiętam już, kiedy rodzice mnie odwiedzili, czy chociażby
zadzwonili.
-
Wiesz, że mają dużo pracy. Aktualnie przebywają
w
Szwajcarii na sympozjum. I dlatego poprosili o to mnie - przez tyle
lat, widzę że nic nie uległo zmianie. Praca
jak zawsze na pierwszym miejscu.
-
Jak zawsze. Nie są w stanie poświęcić mi nawet pięciu minut. A
święta będą wyglądały podobnie - każde Boże Narodzenie w
rodzinnym domu, przypomina koszmar.
-
Wiesz, że poświęcają
się wykonywaniu swojego zawodu, najlepiej jak tylko mogą.
Ja potrafię to zrozumieć, a Ty jak zwykle robisz problemy. Powinnaś
przyjąć to zaproszenie, ponieważ już dawno nie spędziłaś świąt
z rodziną. Ja z Felixem, także poświęciliśmy swoje plany na
rzecz sprawienia przyjemności rodzicom - powoli nie mogę słuchać
mojej siostry. Jej
ciągłych rozkazów i tego, co powinnam zrobić.
-
Widzę, że z Felixem wszystko po staremu. Naprawdę nie obeszło Cię
to, czego się o nim dowiedziałaś? - nie mogę zrozumieć jej
postępowania.
-
Obydwie wiemy, że masz skłonność do przesady. Felix wyjaśnił mi
wszystko i zapewnił, że źle odebrałaś jego zamiary. Chciał po
prostu nawiązać
z Tobą dobre relacje, jesteś w końcu moją siostrą. A w niedługim
czasie zostaniecie rodziną
- nie wierzę, że dała
wiarę tym kłamstwom jej narzeczonego.
-
Wierzysz jemu, nie mnie? - pytam.
-
Tak, wierzę
jemu.
On nigdy nie zawiódł mojego zaufania
w przeciwieństwie do Ciebie – mam
dość jej niekończącego się wracania do przeszłości.
-
Co ja Ci takiego zrobiłam, że aż mnie nie znosisz? - dlaczego
Victoria jest tak bezwzględna i oziębła.
-
Nie
wiem o czym Ty mówisz. Traktuję Cię, tak jak na to zasługujesz.
Na
mnie już pora. Powiadom mnie w najbliższym czasie, czy masz zamiar
spędzić z nami
te święta.
Do zobaczenia - wstaje i opuszcza mieszkanie.
Próbuję
się uspokoić po rozmowie z siostrą. Chyba nigdy nie uda nam się
porozmawiać, bez
wywołania u mnie poczucia, że jestem aż tak mało warta. Słyszę
dzwonek do drzwi. Domyślam się, że to pewnie Victoria czegoś
zapomniała, wychodząc w pośpiechu. Udaję
się w ich kierunku.
-Czego
zapomniałaś?
- orientuję
się jednak, że to nie moja siostra stoi przede mną.
-
Karl? Co Ty tu robisz? - zastanawiam się.
-
Musisz mi pomóc. Jedyna nadzieja w Tobie - zupełnie nie rozumiem, o
co mu chodzi.
-
Co się stało. Wyjaśnij mi w czym mam Ci pomóc?
-
Wszystko powiem Ci po drodze. Ubierz się i chodź.
Idziemy na zakupy - czy on zwariował? Jakie
znowu zakupy?Jednak
postanawiam włożyć kurtkę i czapkę oraz resztę rzeczy,
niezbędnych do wyjścia na zewnątrz.
Następnie
szukam kluczy od domu i zamykam
je w pośpiechu.
Po
chwili idę
za Karlem.
-
Wytłumaczysz mi po co Ci moja pomoc w zakupach? Co Ty masz zamiar
kupować, że to nie może poczekać - cała
ta
sytuacja
jest
absurdalna.
-
Lili, wiesz że niedługo święta. Muszę kupić jakieś prezenty
rodzinie. Z tym, że nie mam pojęcia, co miałbym podarować mojej
mamie i siostrze. Dlatego liczę na Ciebie - patrzy na mnie błagalnym
wzrokiem.
-
Prezenty? Chwile
temu wyglądałeś,
jakby stała
się jakaś katastrofa. I jak ja mam Ci pomóc, skoro kompletnie nie
znam ich upodobań - nie jestem pewna, czy będę w stanie mu
pomóc.
-
Ale jesteś dziewczyną. Dlatego i tak będziesz wiedziała lepiej
ode mnie. Ostatnim razem siostra zagroziła mi, że jeśli jeszcze
raz kupię jej perfumy, których używa nasza babcia, to gorzko tego
pożałuję. Skąd miałem wiedzieć, że się jej nie spodobają? -
widząc jego przestraszoną minę, zaczynam się głośno śmiać.
-
Widzę, że naprawdę sam sobie nie poradzisz. Ale perfumy takie same
jak waszej babci. Serio? Skąd
Ty wziąłeś ten pomysł? -
przez swoje rozbawienie, prawie wpadam w zaspę znajdująca się z
boku chodnika.
-
To przez to, że się ze mnie śmiejesz - Geiger nie darował sobie
komentarza na temat mojej niezdarności.
-
Masz
jakiś
pomysł, żebym się tym razem nie skompromitował?
-
Spróbuję coś wymyślić, ale przygotuj się psychicznie na
przedświąteczne tłumy osób w galerii. To będzie długie
popołudnie - uprzedzam przyjaciela, że czeka nas przeprawa z tłumem
ogarniętym szałem zakupów.
-
Lili długo to jeszcze potrwa? Byliśmy chyba we wszystkich sklepach.
Miałaś rację, czuję się gorzej niż po
przebiegnięciu maratonu. A głowa zaraz mi eksploduje, od tego niekończącego się zgiełku. Nigdy więcej zakupów przed świętami.
Teraz prezenty kupię w sierpniu przysięgam - słucham narzekań
Karla, wiedząc że i
tak nie zrealizuje
swojego
postanowienia.
-
Właściwie zostało nam tylko poszukanie jakiegoś papieru ozdobnego
– informuję
go.
-
Papieru? Ja nie potrafię pakować prezentów. I nadal nie rozumiem,
dlaczego wzięliśmy ten zegarek, to naprawdę spodoba się mojej
siostrze? - Geiger nadal nie może zrozumieć mojego wyboru.
-
Zaufaj mi. Powinna być zadowolona i pomogę Ci wszystko ładnie
zapakować, żeby to jakoś wyglądało - uspokajam Karla.
-
Dziękuję Ci za wszystko, gdyby nie Ty, sam
bym tutaj zwariował. A
siostra pewnie by mnie zabiła w niedługiej przyszłości.
-
Nie ma za co. Taki dzień poza domem dobrze mi zrobił. Ale teraz
idziemy napić się kawy - szukam wzrokiem najbliższego miejsca, w
którym sprzedają kofeinowy
napój.
-
O tym samym pomyślałem. Czytasz
mi w myślach?
-
Nie opanowałam jeszcze tej umiejętności, ale pracuję nad nią –
żartuję, idąc w stronę najbliższej kawiarni.
Docieram
do domu blisko przed godziną osiemnastą, w dobrym humorze. Ta
spontaniczna wyprawa z Karlem, pomogła zapomnieć mi o dzisiejszej
rozmowie z Victorią oraz zepchnęła w daleki koniec umysłu,
poczucie tęsknoty za Freitagiem.
Przekraczając
próg domu, mam
zamiar przyrządzić sobie coś na kolację, spędzając tym samym
trochę czasu w kuchni, gotowanie od
zawsze sprawia mi dużą przyjemność. Uwielbiam eksperymentować i
przyrządzać nowe potrawy.
Z
korytarza słyszę jednak
dźwięk
mojego telefonu, znajdującego się chyba w salonie. Orientuję się,
że wychodząc w pośpiechu, zapomniałam go ze sobą
zabrać.
Odnajduję
go, leżącego na stoliku.
-
Słucham - nie zauważyłam nawet kto jest moim rozmówcą.
-
Lili, możesz mi wytłumaczyć dlaczego przez pół dnia nie
odbierasz telefonu? - słyszę zdenerwowany głos Richarda.
-
Bo nie było mnie przy nim. Chyba nie myślisz, że jedyne co robię
w
ciągu dnia,
to czekanie
aż łaskawie poświęcisz mi parę minut na rozmowę - jestem na
niego zła, za to, że nie odzywał się przez tyle czasu, a teraz ma
jeszcze jakieś pretensje.
-
I dlatego, że nie kontaktowałem się z Tobą od paru dni. Teraz
robisz mi na złość i po prostu nie odbierasz? - tymi słowami
jeszcze bardziej mnie irytuje.
-
Nie odebrałam, nie po żeby zrobić Ci na złość tylko po prostu
zostawiłam telefon w domu bo go zapomniałam.
Ale
myśl sobie co
chcesz - wiem, że to wszystko zmierza do kłótni , ale tym razem
nie mam zamiaru ustąpić.
-
Ta rozmowa nie ma sensu. Porozmawiamy jak się uspokoisz - słyszę
jego zrezygnowały głos.
-
Nie sądzę, że znajdziesz na to czas. Życzę miłego wieczoru z
April - mówię wrednie i się rozłączam. Po czym wyłączam
telefon, gdyż nie mam zamiaru z nim więcej dzisiaj
rozmawiać.
Wygląda
na to, że udało się nam pokłócić. Nasza sytuacja zaczyna mnie
przerastać. Dlaczego on musi tak zwlekać z rozstaniem się z April?
Przecież odkładanie tego w czasie, niczego między nimi nie zmieni,
a tylko pogorszy nasze relacje. Chyba, że nie mówi mi prawdy, a
rzeczywistość jest całkiem inna. Już sama nie wiem, co mam o tym
wszystkim myśleć.
Aby
nie myśleć o Richardzie i naszym nieporozumienia oraz nad tym czy
rzeczywiście powinnam mu wierzyć. Próbuję skupić się na
czytaniu jakiegoś czasopisma. Nie bardzo mi to jednak wychodzi.
Sfrustrowana wstaję z fotela i w tym momencie, po raz już trzeci
tego dnia słyszę dzwonek do drzwi. Teraz naprawdę nie mam
pojęcia, kto to może być. Do tego jest
późny
wieczór, a
to nie jest odpowiednia pora na odwiedziny.
-
Richard. Co Ty tu robisz? - jestem zaskoczona jego obecnością. Tym
bardziej po naszej wcześniejszej niezbyt
przyjemnej rozmowie.
-
Nie mogłem dłużej wytrzymać. Muszę z Tobą porozmawiać, nie
mogłem zostawić tego w takim stanie. A
masz wyłączony telefon.
-
Jeśli chcesz porozmawiać, to proszę wejdź - odpowiadam chłodno,
będąc dalej na niego wściekła.
-
Przepraszam, nie powinienem twierdzić, że robisz coś
specjalnie.
Do tego wiem, że masz prawo być zła. W końcu obiecałem, że będę
częściej
się z Tobą kontaktował.
Ale nieoczekiwanie odwiedziła nas mama April i całe dnie były
obydwie w domu. Dopiero dziś wszystko wróciło do normy - słucham
jego tłumaczeń w milczeniu.
-
Proszę Cię, powiedz coś. Nie chcę się z Tobą kłócić. -
patrzę na niego, zastanawiając się co zrobić.
-
A myślisz, że ja chcę? To wszystko jest dla mnie trudne do
zniesienia, a Ty swoim zachowaniem niczego
mi nie ułatwiasz – patrzę na niego ze
zrezygnowaniem.
-
Wytrzymaj jeszcze parę dni, to niedługo się skończy. Zaraz po
świętach wszystko wyjaśnię April.
-
Obiecujesz, że to zrobisz? - chcę się upewnić.
-
Obiecuję. Wybaczysz mi teraz dzisiejszą kłótnię? - prosi mnie.
Kiwam
potakująco głową, dostrzegając jego uśmiech.
-
Więc była u Ciebie Victoria – opowiadam mu o wizycie siostry.
-
Mam nadzieję, że nie pokłóciłyście się znowu. Co tak właściwie
chciała? - jest
ciekawy, czego dotyczyła nasza rozmowa.
-
Przyszła przekazać, że rodzice chcieliby, żebyśmy spędzili
wspólnie
Boże Narodzenie.
Oczywiście według niej nawet nie powinnam myśleć o odmowie.
-
A masz zamiar odmówić? - Richard zastanawia się nad moją
decyzją.
-
Nie wiem jeszcze. Ale perspektywa spędzenia ich z rodzicami, którzy
i tak będą rozmawiać tylko o pracy i idealną siostrą działającą
mi ostatnio wyjątkowo na nerwy, nie wydaje się kusząca propozycją.
A Ty
jak spędzasz ten czas? - jestem ciekawa jak wygląda to u niego.
-
Jak co roku, przez
większość czasu ich
trwania w domu rodziców. April za to w pierwszy albo drugi dzień
świąt, odwiedzi swoich rodziców. Najczęściej jej towarzyszyłem,
ale tym razem nie mam takiego zamiaru. Tym
bardziej, że mam zamiar przekazać jej niezbyt miłe informację
- w głębi duszy czuję
obawę, słysząc ostatnie słowa. Oby tylko naprawdę to zrobił.
-
Bardzo bym chciała, żeby jakoś zniosła wasze rozstanie i nie było
to dla niej zbyt bolesne. Mimo, że nie miałam okazji jej poznać,
sądzę że nie zasłużyła do sobie na to wszystko - nie czuję się
dobrze z tym, że jednak
po
części przeze mnie będzie cierpiała.
-
Nie zamartwiaj się tym. To ja za wszystko odpowiadam i jeśli kogoś
będzie obwiniała to tylko mnie.
-
A jeśli jednak ona nadal Cię kocha i będzie chciała mimo wszystko
walczyć o was związek? - tego boję się najbardziej.
-
To nic nie zmieni. To Ciebie wybrałem. Rozstanę się z nią, bez
względu na wszystko-
dlaczego mam wrażenie, że mówi to bez przekonania?
-
Muszę
wracać do domu - słyszę jego cichy głos, gdy prawie zasypiam z
głową na jego ramieniu.
-
Skoro musisz– mówię niechętnie.
-
Wiesz, że najchętniej zostałabym z Tobą tutaj – słyszę
jego zapewnienie.
-
Do
zobaczenia niedługo – całuje mnie w policzek.
Uświadamiam
sobie, że po raz kolejny zostałam sama. Chcę wierzyć, że w
najbliższym czasie się to zmieni, ale mam coraz więcej
wątpliwości.
Jeju jaki długi rozdział! Słodko, że Richard do niej przyjechał. Mam nadzieję, że Freitag szybko to załatwi i wszytko się ułoży. Czy pojedzie z Lili na święta do jej rodziców? ^^
OdpowiedzUsuńDo następnego!
Kocham te twoje długie rozdziały <3
OdpowiedzUsuńCholerny Freitag >.< Dlaczego mam wrażenie, że on coś kombinuje?
OdpowiedzUsuń