poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Rozdział 12

Jest wczesne południe, wyjątkowo pochmurnego i zimnego dnia. Zima zawitała na dobre, aby towarzyszyć nam przez najbliższe miesiące. Przykrywając wszystko dookoła białym puchem. 





Kończę czytać ostatnią stronę książki, która była moją jedyną towarzyszką w ostatnich dniach. Szukam wzrokiem telefonu, aby z naiwną nadzieją sprawdzić czy nie mam żadnego nieodebranego połączenia lub wiadomości od Richarda, który od początku tygodnia raczył zadzwonić raz. Rozmowa trwała niespełna dwie minuty. Tęsknię za nim i jestem zawiedziona, że nie dotrzymał obietnicy, że postara się kontaktować ze mną codziennie.





Mimo tego, że wiedziałam na co się piszę. Nie spodziewałam się, że będę odczuwała, aż tak brak jego obecności i możliwości kontaktu z nim. Nie wierzę także w to, że nie ma nawet chwili czasu, aby móc go poświęcić, na choćby jedną krótką wiadomość 
Przecież Karl ma dokładnie takie same zajęcia i zawsze potrafi znaleźć dla mnie czas. Jest jednak jeden szczegół, który ich różni. Jeden z nich nie ma narzeczonej, myślę ze zrezygnowaniem. 




Humoru nie poprawia mi także świadomość, że czeka mnie dziś spotkanie z Victorią. Nalegała na rozmowę ze mną, mimo mojej wyraźnej niechęci, wynikającej z ostatniej kłótni. Jedynym pozytywem jest to, że przynajmniej przyjmę ją na swoich warunkach i bez obecności postronnych osób, aby po raz kolejny nie czuć upokorzenia, gdyby przyszło jej do głowy wywołanie kolejnego konfliktu. Zastanawiam się, co tym razem ma być przedmiotem naszej rozmowy, ale żadna dobra odpowiedź nie przychodzi mi do głowy.





Punktualnie o wyznaczonym czasie naszego spotkania, Victoria staje przed moimi drzwiami. Jak zwykle idealna w każdym calu.
- Witaj Lilianno - czy ona zawsze musi zwracać się do mnie pełnym imieniem? Traktując jakbym była małym, nieposłusznym dzieckiem.
- Zapraszam, rozgość się - daruję sobie słowa powitania.




Victoria dumnym i pewnym krokiem udaje się w stronę salonu, czując się jak u siebie. Jej postawa emanuje poczuciem wyższości. Zajmuję miejsce nieopodal niej, czekając aż wyjawi o czym chce porozmawiać.




- Wiem, że nasze ostatnie spotkanie było niefortunne - zaczyna, wzbudzając u mnie niedowierzenie. Upokorzenie mnie nazywa niefortunnym?
- Spójrzmy wprawdzie w oczy, była to kłótnia sprowokowana przez Ciebie - mówię wprost.
- Jak zwykle przesadzasz – słyszę i próbuję nie zostać wyprowadzona z równowagi.
- Lepiej zakończmy ten temat, bo to nie doprowadzi do niczego dobrego. Mamy odmienne zdanie na temat naszego ostatniego spotkania i żadna nie przekona tej drugiej O czym tak naprawdę chciałaś porozmawiać - nie chcę przedłużać naszego spotkania.
- Wielkimi krokami nadchodzą święta i rodzice chcieliby, żebyś spędziła je wspólnie z nami - wcale nie cieszę się z tego zaproszenia.
- Skoro chcą spędzić je ze mną. To dlaczego sami mi tego nie przekazali, tylko przysłali Ciebie? - jak zawsze to Victoria jest naszym łącznikiem. Nie pamiętam już, kiedy rodzice mnie odwiedzili, czy chociażby zadzwonili. 
- Wiesz, że mają dużo pracy. Aktualnie przebywają w Szwajcarii na sympozjum. I dlatego poprosili o to mnie - przez tyle lat, widzę że nic nie uległo zmianie. Praca jak zawsze na pierwszym miejscu.
- Jak zawsze. Nie są w stanie poświęcić mi nawet pięciu minut. A święta będą wyglądały podobnie - każde Boże Narodzenie w rodzinnym domu, przypomina koszmar.
- Wiesz, że poświęcają się wykonywaniu swojego zawodu, najlepiej jak tylko mogą. Ja potrafię to zrozumieć, a Ty jak zwykle robisz problemy. Powinnaś przyjąć to zaproszenie, ponieważ już dawno nie spędziłaś świąt z rodziną. Ja z Felixem, także poświęciliśmy swoje plany na rzecz sprawienia przyjemności rodzicom - powoli nie mogę słuchać mojej siostry. Jej ciągłych rozkazów i tego, co powinnam zrobić.
- Widzę, że z Felixem wszystko po staremu. Naprawdę nie obeszło Cię to, czego się o nim dowiedziałaś? - nie mogę zrozumieć jej postępowania.
- Obydwie wiemy, że masz skłonność do przesady. Felix wyjaśnił mi wszystko i zapewnił, że źle odebrałaś jego zamiary. Chciał po prostu nawiązać z Tobą dobre relacje, jesteś w końcu moją siostrą. A w niedługim czasie zostaniecie rodziną - nie wierzę, że dała wiarę tym kłamstwom jej narzeczonego. 
- Wierzysz jemu, nie mnie? - pytam.
- Tak, wierzę jemu. On nigdy nie zawiódł mojego zaufania w przeciwieństwie do Ciebie – mam dość jej niekończącego się wracania do przeszłości.
- Co ja Ci takiego zrobiłam, że aż mnie nie znosisz? - dlaczego Victoria jest tak bezwzględna i oziębła.
- Nie wiem o czym Ty mówisz. Traktuję Cię, tak jak na to zasługujesz.
Na mnie już pora. Powiadom mnie w najbliższym czasie, czy masz zamiar spędzić z nami te święta. Do zobaczenia - wstaje i opuszcza mieszkanie. 




Próbuję się uspokoić po rozmowie z siostrą. Chyba nigdy nie uda nam się porozmawiać, bez wywołania u mnie poczucia, że jestem aż tak mało warta. Słyszę dzwonek do drzwi. Domyślam się, że to pewnie Victoria czegoś zapomniała, wychodząc w pośpiechu. Udaję się w ich kierunku.



-Czego zapomniałaś? - orientuję się jednak, że to nie moja siostra stoi przede mną.

- Karl? Co Ty tu robisz? - zastanawiam się.
- Musisz mi pomóc. Jedyna nadzieja w Tobie - zupełnie nie rozumiem, o co mu chodzi.
- Co się stało. Wyjaśnij mi w czym mam Ci pomóc?
- Wszystko powiem Ci po drodze. Ubierz się i chodź. Idziemy na zakupy - czy on zwariował? Jakie znowu zakupy?Jednak postanawiam włożyć kurtkę i czapkę oraz resztę rzeczy, niezbędnych do wyjścia na zewnątrz.
Następnie szukam kluczy od domu i zamykam je w pośpiechu.



Po chwili idę za Karlem.

- Wytłumaczysz mi po co Ci moja pomoc w zakupach? Co Ty masz zamiar kupować, że to nie może poczekać - cała ta sytuacja jest absurdalna.
- Lili, wiesz że niedługo święta. Muszę kupić jakieś prezenty rodzinie. Z tym, że nie mam pojęcia, co miałbym podarować mojej mamie i siostrze. Dlatego liczę na Ciebie - patrzy na mnie błagalnym wzrokiem.
- Prezenty? Chwile temu wyglądałeś, jakby stała się jakaś katastrofa. I jak ja mam Ci pomóc, skoro kompletnie nie znam ich upodobań - nie jestem pewna, czy będę w stanie mu pomóc.
- Ale jesteś dziewczyną. Dlatego i tak będziesz wiedziała lepiej ode mnie. Ostatnim razem siostra zagroziła mi, że jeśli jeszcze raz kupię jej perfumy, których używa nasza babcia, to gorzko tego pożałuję. Skąd miałem wiedzieć, że się jej nie spodobają? - widząc jego przestraszoną minę, zaczynam się głośno śmiać.
- Widzę, że naprawdę sam sobie nie poradzisz. Ale perfumy takie same jak waszej babci. Serio? Skąd Ty wziąłeś ten pomysł? - przez swoje rozbawienie, prawie wpadam w zaspę znajdująca się z boku chodnika.
- To przez to, że się ze mnie śmiejesz - Geiger nie darował sobie komentarza na temat mojej niezdarności.
- Masz jakiś pomysł, żebym się tym razem nie skompromitował? 
- Spróbuję coś wymyślić, ale przygotuj się psychicznie na przedświąteczne tłumy osób w galerii. To będzie długie popołudnie - uprzedzam przyjaciela, że czeka nas przeprawa z tłumem ogarniętym szałem zakupów.




- Lili długo to jeszcze potrwa? Byliśmy chyba we wszystkich sklepach. Miałaś rację, czuję się gorzej niż po przebiegnięciu maratonu. A głowa zaraz mi eksploduje, od tego niekończącego się zgiełku. Nigdy więcej zakupów przed świętami. Teraz prezenty kupię w sierpniu przysięgam - słucham narzekań Karla, wiedząc że i tak nie zrealizuje swojego postanowienia.
- Właściwie zostało nam tylko poszukanie jakiegoś papieru ozdobnego – informuję go.
- Papieru? Ja nie potrafię pakować prezentów. I nadal nie rozumiem, dlaczego wzięliśmy ten zegarek, to naprawdę spodoba się mojej siostrze? - Geiger nadal nie może zrozumieć mojego wyboru. 
- Zaufaj mi. Powinna być zadowolona i pomogę Ci wszystko ładnie zapakować, żeby to jakoś wyglądało - uspokajam Karla.
- Dziękuję Ci za wszystko, gdyby nie Ty, sam bym tutaj zwariował. A siostra pewnie by mnie zabiła w niedługiej przyszłości. 
- Nie ma za co. Taki dzień poza domem dobrze mi zrobił. Ale teraz idziemy napić się kawy - szukam wzrokiem najbliższego miejsca, w którym sprzedają kofeinowy napój.
- O tym samym pomyślałem. Czytasz mi w myślach?
- Nie opanowałam jeszcze tej umiejętności, ale pracuję nad nią – żartuję, idąc w stronę najbliższej kawiarni. 




Docieram do domu blisko przed godziną osiemnastą, w dobrym humorze. Ta spontaniczna wyprawa z Karlem, pomogła zapomnieć mi o dzisiejszej rozmowie z Victorią oraz zepchnęła w daleki koniec umysłu, poczucie tęsknoty za Freitagiem.




Przekraczając próg domu, mam zamiar przyrządzić sobie coś na kolację, spędzając tym samym trochę czasu w kuchni, gotowanie od zawsze sprawia mi dużą przyjemność. Uwielbiam eksperymentować i przyrządzać nowe potrawy.




Z korytarza słyszę jednak dźwięk mojego telefonu, znajdującego się chyba w salonie. Orientuję się, że wychodząc w pośpiechu, zapomniałam go ze sobą zabrać.
Odnajduję go, leżącego na stoliku.
- Słucham - nie zauważyłam nawet kto jest moim rozmówcą.
- Lili, możesz mi wytłumaczyć dlaczego przez pół dnia nie odbierasz telefonu? - słyszę zdenerwowany głos Richarda.
- Bo nie było mnie przy nim. Chyba nie myślisz, że jedyne co robię w ciągu dnia, to czekanie aż łaskawie poświęcisz mi parę minut na rozmowę - jestem na niego zła, za to, że nie odzywał się przez tyle czasu, a teraz ma jeszcze jakieś pretensje.
- I dlatego, że nie kontaktowałem się z Tobą od paru dni. Teraz robisz mi na złość i po prostu nie odbierasz? - tymi słowami jeszcze bardziej mnie irytuje.
- Nie odebrałam, nie po żeby zrobić Ci na złość tylko po prostu zostawiłam telefon w domu bo go zapomniałam.

Ale myśl sobie co chcesz - wiem, że to wszystko zmierza do kłótni , ale tym razem nie mam zamiaru ustąpić.
- Ta rozmowa nie ma sensu. Porozmawiamy jak się uspokoisz - słyszę jego zrezygnowały głos.
- Nie sądzę, że znajdziesz na to czas. Życzę miłego wieczoru z April - mówię wrednie i się rozłączam. Po czym wyłączam telefon, gdyż nie mam zamiaru z nim więcej dzisiaj rozmawiać.





Wygląda na to, że udało się nam pokłócić. Nasza sytuacja zaczyna mnie przerastać. Dlaczego on musi tak zwlekać z rozstaniem się z April? Przecież odkładanie tego w czasie, niczego między nimi nie zmieni, a tylko pogorszy nasze relacje. Chyba, że nie mówi mi prawdy, a rzeczywistość jest całkiem inna. Już sama nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć.




Aby nie myśleć o Richardzie i naszym nieporozumienia oraz nad tym czy rzeczywiście powinnam mu wierzyć. Próbuję skupić się na czytaniu jakiegoś czasopisma. Nie bardzo mi to jednak wychodzi. Sfrustrowana wstaję z fotela i w tym momencie, po raz już trzeci tego dnia słyszę dzwonek do drzwi. Teraz naprawdę nie mam pojęcia, kto to może być. Do tego jest późny wieczór, a to nie jest odpowiednia pora na odwiedziny.




- Richard. Co Ty tu robisz? - jestem zaskoczona jego obecnością. Tym bardziej po naszej wcześniejszej niezbyt przyjemnej rozmowie.
- Nie mogłem dłużej wytrzymać. Muszę z Tobą porozmawiać, nie mogłem zostawić tego w takim stanie. A masz wyłączony telefon. 
- Jeśli chcesz porozmawiać, to proszę wejdź - odpowiadam chłodno, będąc dalej na niego wściekła.
- Przepraszam, nie powinienem twierdzić, że robisz coś specjalnie. Do tego wiem, że masz prawo być zła. W końcu obiecałem, że będę częściej się z Tobą kontaktował. Ale nieoczekiwanie odwiedziła nas mama April i całe dnie były obydwie w domu. Dopiero dziś wszystko wróciło do normy - słucham jego tłumaczeń w milczeniu.
- Proszę Cię, powiedz coś. Nie chcę się z Tobą kłócić. - patrzę na niego, zastanawiając się co zrobić.
- A myślisz, że ja chcę? To wszystko jest dla mnie trudne do zniesienia, a Ty swoim zachowaniem niczego mi nie ułatwiasz – patrzę na niego ze zrezygnowaniem.
- Wytrzymaj jeszcze parę dni, to niedługo się skończy. Zaraz po świętach wszystko wyjaśnię April.
- Obiecujesz, że to zrobisz? - chcę się upewnić.
- Obiecuję. Wybaczysz mi teraz dzisiejszą kłótnię? - prosi mnie.
Kiwam potakująco głową, dostrzegając jego uśmiech.




- Więc była u Ciebie Victoria – opowiadam mu o wizycie siostry.

- Mam nadzieję, że nie pokłóciłyście się znowu. Co tak właściwie chciała? - jest ciekawy, czego dotyczyła nasza rozmowa.
- Przyszła przekazać, że rodzice chcieliby, żebyśmy spędzili wspólnie Boże Narodzenie. Oczywiście według niej nawet nie powinnam myśleć o odmowie.

- A masz zamiar odmówić? - Richard zastanawia się nad moją decyzją.
- Nie wiem jeszcze. Ale perspektywa spędzenia ich z rodzicami, którzy i tak będą rozmawiać tylko o pracy i idealną siostrą działającą mi ostatnio wyjątkowo na nerwy, nie wydaje się kusząca propozycją. A Ty jak spędzasz ten czas? - jestem ciekawa jak wygląda to u niego.
- Jak co roku, przez większość czasu ich trwania w domu rodziców. April za to w pierwszy albo drugi dzień świąt, odwiedzi swoich rodziców. Najczęściej jej towarzyszyłem, ale tym razem nie mam takiego zamiaru. Tym bardziej, że mam zamiar przekazać jej niezbyt miłe informację - w głębi duszy czuję obawę, słysząc ostatnie słowa. Oby tylko naprawdę to zrobił.
- Bardzo bym chciała, żeby jakoś zniosła wasze rozstanie i nie było to dla niej zbyt bolesne. Mimo, że nie miałam okazji jej poznać, sądzę że nie zasłużyła do sobie na to wszystko - nie czuję się dobrze z tym, że jednak po części przeze mnie będzie cierpiała.
- Nie zamartwiaj się tym. To ja za wszystko odpowiadam i jeśli kogoś będzie obwiniała to tylko mnie.
- A jeśli jednak ona nadal Cię kocha i będzie chciała mimo wszystko walczyć o was związek? - tego boję się najbardziej.
- To nic nie zmieni. To Ciebie wybrałem. Rozstanę się z nią, bez względu na wszystko- dlaczego mam wrażenie, że mówi to bez przekonania?




- Muszę wracać do domu - słyszę jego cichy głos, gdy prawie zasypiam z głową na jego ramieniu.
- Skoro musisz– mówię niechętnie.
- Wiesz, że najchętniej zostałabym z Tobą tutaj – słyszę jego zapewnienie.
- Do zobaczenia niedługo – całuje mnie w policzek.
Uświadamiam sobie, że po raz kolejny zostałam sama. Chcę wierzyć, że w najbliższym czasie się to zmieni, ale mam coraz więcej wątpliwości.


3 komentarze:

  1. Jeju jaki długi rozdział! Słodko, że Richard do niej przyjechał. Mam nadzieję, że Freitag szybko to załatwi i wszytko się ułoży. Czy pojedzie z Lili na święta do jej rodziców? ^^
    Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham te twoje długie rozdziały <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cholerny Freitag >.< Dlaczego mam wrażenie, że on coś kombinuje?

    OdpowiedzUsuń