Powrót
do domu, okazał się zbawienny. Znajome ściany, własny bezpieczny
i przytulny kąt, pozwoliły mi przywrócić swój stan do
normalności na
tyle, że jestem w stanie egzystować i nie zalewam się płaczem,
przy każdej możliwej okazji.
Spoglądam
na zegarek, oczekując pojawienia się Karla, który wyjątkowo się
dzisiaj spóźnia. Uparł się, żebym poszła z nim do kina na
premierę filmu, którego wprost nie mógł się doczekać. Wiem, że
próbuje na wszelkie sposoby poprawić mi humor i sprawić żebym nie
myślała o tym, co wydarzyło się w Oberstdorfie. Nie wiem nawet,
jak mam mu podziękować za to, że poświęca mi każdą wolną chwilę, nie
oczekując nic w zamian.
Gdy
w końcu Karl pojawił się przed
moimi drzwiami, zapraszam go do domu i proszę żeby poczekał na
mnie w salonie. Sama natomiast rozpoczynam poszukiwanie kluczy od
domu, które umożliwią nam wyjście. Jak zawsze nie odłożyłam
ich na miejsce, co teraz może sprawić, że się spóźnimy. Po
długich poszukiwaniach
odnajduje je w końcu na szafce kuchennej, przykryte ściereczką.
Ze zgubą w ręku, udaję się w stronę przyjaciela.
-
Znalazłam. Możemy iść - mówię, dostrzegając że Karl zajęty
jest czytaniem rozsypanych ogłoszeń o pracę, po całym stoliku
stojącym
obok fotela, na którym aktualnie siedzi.
-
Lili, po co ci te wszystkie ogłoszenia i to do tego z zagranicy?
Myślałem, że jednak zdecydujesz się zostać z nami, a nawet jeśli
jest to niemożliwe to poszukasz czegoś na miejscu - przeklinam
swoje zapominalstwo, przez które muszę się teraz tłumaczyć.
-
Ja tylko rozważam różne opcje. Nie zdecydowałam jeszcze
ostatecznie co zrobię. Na pewno do końca sezonu, nigdzie się nie
wybieram - mimo, że polubiłam obecną pracę, to przez to co się
wydarzyło, nie wyobrażam sobie przebywania w obecności Richarda,
dłużej
niż do końca marca.
-
Ale Austria? Naprawdę zastanawiasz się nad wyjazdem za granicę.
Nie chcę żeby do tego doszło, wiesz że bardzo się do Ciebie
przywiązałem - domyślam się, że mój wyjazd byłby trudnym
przeżyciem dla Geigera.
-
Obiecuję Ci, że pierwszy dowiesz się co postanowiłam. Nie martw
się tym teraz, przez następne trzy miesiące, wiele się może
jeszcze
zmienić.
A teraz chodźmy bo przegapisz to na co czekasz od miesięcy – Na
szczęście wspomnienie o
celu naszego dzisiejszego spotkania,
wywołuje na twarzy Karla uśmiech.
-
Mówiłem Ci, że ten film okaże
się naprawdę bardzo dobry
- to pierwsze słowa jakie Karl kieruje do mnie, po opuszczeniu
budynku.
-
Dobrze, przyznaję. Świetnie się bawiłam, ale po części
to także zasługa Twojego towarzystwa - spoglądam na niego z
uśmiechem.
-
Jestem zawsze do usług. Chodź odprowadzę Cię do domu - idziemy
przed siebie. Wdychając
mroźne, rześkie powietrze. Nie
myśląc o tym, co czeka nas w przyszłości, tylko ciesząc się ze
spędzonego miło czasu.
Stojąc
przed wejściem do mojego domu, patrzymy na siebie mając zamiar się
pożegnać.
-
Dziękuję
za odprowadzenie i ogólnie za wszystko.
Dobranoc
Karl, zadzwoń jutro opowiesz mi jak było na treningu - mam zamiar złożyć
pocałunek na jego policzku, gdy nieoczekiwanie odwraca głowę w
taki sposób, że składam go w kąciku jego ust, prze co czuję się
niezręcznie. Nieoczekiwanie Karl zamiar odsunąć się ode mnie na
stosowną odległość, łączy nasze usta w pocałunku.
Szok
jaki wywołał we mnie tym posunięciem, powoduje że nie od razu się
od niego odsuwam. Jednak w chwili gdy odzyskuje zdolność myślenia
bez wahania to robię.
-
Przepraszam, nie mogę - nie potrafię odwzajemnić tego pocałunku.
-
To ja przepraszam. Nie powinienem, rozumiem że jest dla Ciebie na
wszystko za wcześnie.
Po prostu o tym zapomnijmy. Dobranoc Lili, odezwę się jutro -
patrzę na jego osobę, aż do momentu gdy znika za
zakrętem.
Dzwoniący
telefon, skutecznie uniemożliwia mi dalszy sen. Z poczuciem
dezorientacji otwieram oczy i postanawiam poszukać źródła hałasu.
Odnajduję telefon na szafce stojącej obok łóżka i odbieram
połączenie.
-
Słucham - mówię zaspanym głosem.
-
Lili? Przepraszam, jeśli Cię obudziłam - słyszę głos cioci
Agnes i jestem zdziwiona, jej tak wczesną
próbą skontaktowania się ze mną.
-
Nie szkodzi i tak powinnam zaraz wstawać. Coś
się stało? - zaczynam się niepokoić.
-
Nie, wszystko w porządku. Dzwonię bo od dawna się nie odzywasz i
chciałam dowiedzieć się co u Ciebie - zdaję sobie sprawę, że
ostatnimi czasy zaniedbałam kontakt z rodziną.
-
Raz lepiej, raz gorzej. Jakoś sobie radzę - nie chcę wchodzić w
szczegóły.
-
Po twoim głosie słyszę, że raczej niestety gorzej. Mam dla Ciebie
propozycję. Może przyjechałabyś do nas na kilka dni. Masz chyba
teraz trochę wolnego, spędziłybyśmy
razem
trochę
czasu.
Dawno
już nie miałyśmy na to okazji.
Tym bardziej, że Twój wujek wyjechał służbowo i wróci dopiero
za dwa tygodnie. Co ty na to? - zastanawiam się nad propozycją. To
może być dobry pomysł. Zmienię otoczenie i nabiorę do
wszystkiego dystansu.
-
Zgoda, w takim razie powinnam być u
Ciebie
wieczorem. Zadzwonię jeszcze po
drodze
- kończę połączenie i postanawiam rozpocząć kolejny dzień, swojego bezsensownego życia.
Po
niewielkim śniadaniu, składającego się z jednego tosta i kubka
gorzkiej, czarnej kawy. Pakuję najpotrzebniejsze rzeczy na kilka
następnych dni, ciesząc się że spędzę je z przychylnym dla mnie
członkiem
rodziny, który zawsze potrafił
znaleźć dla mnie czas i zrozumienie.
Podczas
drogi do domu cioci Agnes, powracają do mnie wspomnienia z czasów
dzieciństwa. W każde wakacje próbowałam wybłagać u rodziców, możliwość spędzenia przynajmniej tygodnia u siostry mojej mamy -
tak bardzo różnej od mojej rodzicielki. Ciepłej, potrafiącej
zawsze wysłuchać i przede wszystkim nie oceniającej i krytykującej
mnie na każdym kroku. Tylko w domu wujostwa mogłam doświadczyć
prawdziwego smaku dzieciństwa i rodzicielskiej miłości. Nigdy nie
potrafiłam zrozumieć, dlaczego rodzice nie mogą zachowywać się
tak jak Agnes i Herman, którzy mimo że nie posiadają własnych
dzieci, potrafili zająć się mną lepiej niż moi prawdziwi
rodzice. Pamiętam, że zawsze starali się mnie wspierać w
rozwijaniu pasji i spełnianiu marzeń. Oraz, że mogłam przyjść
do nich z każdym problemem, a wtedy wspólnie szukaliśmy jakiegoś
rozwiązania. Z
przyjemnością wróciłabym do tych czasów.
Późnym
popołudniem, udaje mi się dotrzeć pod drewniany,
dwupiętrowy domek, który mimo upływu wielu lat ani trochę się
nie zmienił. Wciąż jest dla mnie azylem, miejscem pamiętającym
wiele
szczęśliwych chwil i ucieczką od otaczających mnie
problemów.
Pukam
do drzwi, które przekraczałam już niezliczoną ilość razy i
czekam na pojawienie się cioci.
-
Lili, w końcu jesteś. Tak się cieszę, że Cię widzę - przytula
mnie do siebie, a ja wdycham znajomy zapach jej perfum.
-
Ja też się za Tobą stęskniłam - mówię szczerze.
Wchodzimy
w głąb domu, a ja zauważam, że także jego wnętrze nie uległo
większym zmianom.
Wciąż jest przytulnie i kolorowo. Całość
daje niezwykle przyjemny dla oka widok.
-
Rozgość się w salonie, ja tylko zaparzę nam herbaty i poszukam
jakiś ciasteczek.
W końcu musimy uczcić, Twój przyjazd tutaj - zgodnie z jej
polecenie, udaję się do salonu i czekam na jej powrót.
Przyjemne
ciepło płynące od rozpalonego kominka oraz kubka, który trzymam w
dłoniach. Pomaga
mi się rozgrzać i odprężyć.
-
Teraz możemy spokojnie porozmawiać. Powiesz mi co się stało?
Widzę przecież, że nie jest to jakaś błahostka. Już
dawno nie widziałam u Ciebie takiej ponurej miny
- ciocia Agnes obdarza mnie życzliwym spojrzeniem.
Postanawiam zdobyć się na odwagę i opowiedzieć jej wszystko o
moim romansie z Richardem. Mając
nadzieję, że zrozumie i ofiaruje swoje wsparcie.
-
Skarbie, tak mi przykro. Domyślam się, że musi Ci być ciężko
się z tym wszystkim pogodzić - to pierwsze słowa jakie wypowiada
od dłuższego czasu, kiedy to słuchała mojej opowieści nie chcąc
mi przerywać.
-
Ciociu, wiem że muszę o nim zapomnieć. Naprawdę się staram,
tylko jakoś mi to nie wychodzi.
-
Lili, zapominanie o kimś kogo się kocha, nigdy nie będzie łatwe.
Bo miłość wcale nie jest czymś prostym, szczególnie jeszcze w
takim przypadku jak Twój. Zacznijmy od tego czy jesteś absolutnie
pewna, że chcesz zapomnieć - zadaje mi pytanie, na które nie
potrafię znaleźć właściwej
odpowiedzi.
-
Nie ma znaczenia, czego ja chcę. W życiu nie dostajemy przecież
tego, co oczekujemy - doskonale wiem, że to czego ja chcę jest
niemożliwe do zdobycia.
-
Więc co zamierzasz dalej? - chce poznać moje plany na przyszłość.
-
Nie wiem. Jeszcze nie zdecydowałam, ale zastanawiam się nad
wyjazdem do Austrii. Nowe miejsce, nowe znajomości, doświadczenia.
Może to jest dobre rozwiązanie i sposób
na ułożenie
sobie życia, skoro tutaj nie potrafię - wyjazd wydaje się być
coraz bardziej kuszący.
-
Pamiętaj tylko, że ucieczka nie jest rozwiązaniem. No i co z tym
drugim chłopakiem. Karlem? Tak? - ciocia przypomina
mi o Geigerze.
-
On bardzo mi pomaga. O lepszym przyjacielu nie mogłam marzyć.
Tylko, że nie potrafię obdarzyć go takimi uczuciami na jakie
zasługuje. Czasami nawet chciałabym móc go pokochać, ale nie da
się przecież zmusić do miłości. A Karl nie zasługuje na
udawanie przeze mnie, że darzę go czymś głębszym niż przyjaźń
- wracam wspomnieniami do naszego wczorajszego pocałunku, który
może i był przyjemny, ale nie wywoływał żadnych większych uczuć
czy wrażeń.
-
Dzieje się tak, bo Twoje serce należy do kogoś innego – słyszę
słowa wypowiadane z pewnością w głosie, przez moją rozmówczynię.
-
Szkoda tylko, że jego nie należy do mnie – czuję w
ustach
gorycz wypowiedzianych słów.
-
Lili musisz mieć nadzieję, że to nie musi się tak zakończyć.
Może jest jeszcze szansa - tym razem nie mogę się z nią
zgodzić.
-
Nie ciociu. Wszystko między nami jest skończone. A ja prędzej czy
później, w końcu to zrozumiem. Porozmawiajmy lepiej
o czymś weselszym. Bo
nasze spotkanie zaczyna wyglądać jak stypa
- próbuję skupić się na czymś innym.
-
No dobrze. To opowiedz mi, co słuchać u mojej drugiej siostrzenicy,
która chyba nigdy się do mnie nie przekona. Nadal jest z tym nie
wychowanym łowcą majątków - nie mogę powstrzymać śmiechu, gdy
słyszę jak określiła Felixa. Między innymi za to ją kocham, że
potrafi poprawić mi nawet najbardziej zepsuty humor.
Przed
północą, gdy leżę już w ciepłym i wygodnym łóżku. A
świeża pościel pachnie znajomym i ulubionym zapachem lawendy.
Dochodzę do wniosku, że przyjazd tutaj był mi bardzo potrzebny. Od
jutra mam zamiar z optymizmem patrzeć w przyszłość i spróbować
odnaleźć szczęście, tym
razem nie tracąc go przez własną głupotę.
Przecież musi gdzieś na mnie czekać. Z
dużą wiarą i poczuciem przekonania co do tego, odpływam do krainy
Morfeusza.
___________________________________________________
Rozdział przejściowy, jednak mimo wszystko zawierający istotne fakty, dla przyszłych wydarzeń. 😊
Czekam na kolejny, bo jestem ciekawa, co wymyślisz. :)
OdpowiedzUsuńRYSIEK ŁE AR JU? :(
OdpowiedzUsuńNo tam nieźle z Geigerem było :o
Jestem ciekawa co wymyślisz, teraz będę się zastanawiać czy ten pocałunek, będzie miał jakieś znaczenie w dalszych wydarzeniach. Już się nie mogę doczekać :D
Do następnego ^^