czwartek, 13 kwietnia 2017

Rozdział 19

Spotkanie organizacyjne, powoli dobiega końca. Chcę żeby jak najszybciej się skończyło, aby udało mi się uniknąć spotkania z tym austriackim poszukiwaczem przygód. Nie chcę marnować czasu na tłumaczeniu mu, dlaczego nie mam zamiaru zostać jego następną zdobyczą. Specjalnie zajęłam miejsce w ostatnim rzędzie, aby jak najmniej rzucać się w oczy i jako jedna z pierwszych opuścić pomieszczenie.





Po usłyszeniu ostatnich słów prowadzącego, wstaję szybko z zajmowanego krzesła. I z uśmiechem na ustach, że udało mi się przemknąć niezauważoną. Oddalam się od miejsca gdzie spędziłam ostatni dwie godziny. Moje szczęście nie trwa jednak długo. Z oddali słyszę, że ktoś woła moje imię. Domyślam się, kto to.
- Lilianna, zaczekaj - odgłos coraz szybszych kroków za moimi plecami, informuje mnie, że nie dam rady uniknąć tej rozmowy.
- Och Marc, to Ty - odwracam się w jego stronę i udaję głupią.
- A spodziewałaś się kogoś innego? Dlaczego na mnie nie poczekałaś, przecież byliśmy umówieni - dostrzegam jego zdezorientowanie.
- Widzisz zaszła zmiana planów. Ktoś przebił Twoje zaproszenie. Poza tym nie jestem tą, której szukasz. Nie interesują mnie przygody na jedną noc - postanawiam mówić bez ogródek.
- A więc Ci powiedział. Jak zwykle miesza się w nie swoje sprawy. Mogłoby być nam razem miło, pomógłbym Ci się odprężyć po ostatnich męczących dniach - patrzę na niego z politowaniem. Jednak on nie wydaje się ani trochę zawstydzony, tym jaki tryb życia prowadzi.
- Dzięki, ale nie skorzystam. A teraz przepraszam, ale się spieszę - nie chcę marnować czasu na tą bezsensowną rozmowę.
- Szkoda, możesz kiedyś żałować straconej szansy - ten człowiek ma zdecydowanie, zbyt wielkie mniemanie o sobie.
- Śmiem wątpić – z uśmiechem rozbawienia, odchodzę w kierunku wyjścia.







- Chciałbym zobaczyć jego minę, gdy wypowiadałaś te słowa. Podważyłaś jego pewność siebie - zdaję relację Richardowi z przebiegu mojej rozmowy z Marckiem.
- Wątpię. Ma zbyt wybujałe ego, aby ta jedna sytuacja coś zmieniła. Nadal pewnie uważa się za króla świata.
Freitag spełnił swoją obietnicę i tym oto sposobem, znajdujemy się w przyjemnie urządzonej kawiarni, a rozmowę z nim umilam sobie filiżanką wybornej kawy. 






- Szczerze powiedziawszy to nie cieszę się jakoś specjalnie z powrotu do domu. Mógłbym tu jeszcze zostać. Mam jednak nadzieję, że po powrocie utrzymany nasze relacje przynajmniej w takim stanie jak są teraz- z jednej strony jestem zadowolona, że poruszył ten temat, gdyż sama nie wiedziałam jak go zacząć. Z drugiej, boję się jego reakcji na to, co za chwilę usłyszy.
- Chciałam właśnie z Tobą o tym porozmawiać. Te ostatnie dni, które spędziliśmy tutaj, to swego rodzaju nasze pożegnanie. Wybacz, ale tak będzie lepiej. Wiesz, że po zakończeniu sezonu odchodzę. Wtedy przestaniemy się widywać na dobre i nie chcę tego zmieniać. Muszę pójść naprzód, a nie uda mi się to gdy będziesz gdzieś blisko - z trudem przychodzi mi przekazanie tego, co postanowiłam.
- Lili, ale...
- Proszę Cię, nic nie mów i zaakceptuj moją decyzję. A teraz zakończmy tą trudną, dla nas obojga rozmowę, nie chcę psuć sobie naszych ostatnich wspólnych chwil na wzajemne wyrzuty czy dyskusję na temat tego, dlaczego tak zdecydowałam - nie pozwalam mu dokończyć tego, co chciał powiedzieć. Jego próby spowodowania zmiany mojego zdania, wszystko by tylko utrudniły.
- Ktoś oprócz mnie wie o tym, że zmieniasz pracę? - spoglądam na niego i dostrzegam, że jest zawiedziony tym, co przed chwilą ode mnie usłyszał.
- Po części Karl, ale wciąż wierzy, że uda mu się mnie przekonać do zmiany zadania. Jednak ja już zdecydowałam - wiem, że to jedyne dobre rozwiązanie obecnej sytuacji.





Następne minuty upływają nam bez słowa. Każde z nas pogrążone jest we własnych myślach. Pierwsza postanawiam przerwać tą grobową ciszę.
- Rozchmurz się, przecież to nie koniec świata. Widać tak musiało być – widzę, że nie może pogodzić się z moimi słowami.
- Dlaczego nie mogłem poznać Cię wcześniej? Zanim April przestała być jedynie moją przyjaciółką i aż tak zaangażowała się w nasz związek - wiem, że jemu także z trudem przyjąć do wiadomości zamknięcie dla nas drzwi, prowadzących do wspólnego życia.
- Widocznie los miał dla nas inne plany. Nie zawsze jest tak jak chcemy. Z czasem się z tym pogodzimy, ożenisz się z April. Stworzycie rodzinę. Obiecaj mi tylko, że przynajmniej spróbujesz być szczęśliwy - czuję jak do moich oczu zaczynają napływać łzy, które za wszelką cenę próbuję powstrzymać. To wszystko jest jeszcze trudniejsze niż myślałam.
- A co z Tobą? Kto mi obieca, że Ty ułożysz sobie życie - słyszę jego pytanie i zastanawiam się, czy kiedyś uda mi się w pełni poukładać cały ten bałagan, którego narobiłam.
- Ja sobie poradzę. Nie martw się o mnie - próbuję sprawić żeby mój głos brzmiał na tyle przekonująco, aby mi uwierzył.








Wieczorem siedzimy obok siebie na wygodnej sofie, a jedyne światło jakie oświetla pomieszczenie to stojąca w rogu lampa. Czas dzisiejszego dnia upływa z niespotykaną szybkością, przybliżając nas do nieuchronnego powrotu do domu. Pod wpływem chwilowej odwagi, układam swoją głowę na jego ramieniu, chcąc po raz ostatni doświadczyć, chociaż namiastki jego bliskości. Nieoczekiwanie Richard przesuwa mnie bliżej do siebie i obejmuje ramieniem. Wtulam się w niego i wiem, że oddałabym wszystko aby, ta chwila się nie kończyła. Uświadamiam sobie, że przy odrobinie szczęścia, tak wyglądałoby większość naszych wspólnych wieczorów, gdyby udało nam się być razem. Kiedy to po całym dniu oczekiwania, w końcu znaleźlibyśmy chwilę tylko dla siebie.






- Jest coś, co chciałabyś jeszcze dziś zrobić? - ciszę pomiędzy nami przerywa, dźwięk jego głosu.
- Jest taka rzecz, ale nie jest możliwa do realizacji - w tym momencie najbardziej na świecie, chciałabym go pocałować, aby zapamiętać na zawsze smak jego ust.
- Może powiesz mi co to? Podobno nie ma rzeczy niemożliwych. - kiedyś też tak uważałam, z biegiem czasu, przekonałam się, że jednak istnieją.
- Pocałować Cię - mówię tak cicho, że ledwo mnie słychać.
- Więc to zrób - patrzę na niego, zaskoczona tym co powiedział.
- A April? Nie chcę po raz kolejny spowodować u Ciebie wyrzutów sumienia z powodu tego, co robimy. Naprawdę nie powinniśmy. 
- Skoro to nasze pożegnanie. To zapomnijmy o niej ten ostatni raz, najlepiej zapomnijmy o wszystkich i wszystkim. Dziś liczysz się dla mnie tylko Ty - po tych słowach, zaczyna delikatnie całować moje usta. Tęskniłam za tym uczuciem towarzyszącym naszym pocałunkom, które z każdą upływającą sekundą, stają się coraz bardziej żarliwe. Rozpaczliwie próbujemy w ten sposób wyrazić wszystkie targające nami uczucia, których nie potrafimy ubrać w słowa.
- Powinniśmy to przerwać teraz, zanim nie jest za późno. Nie chcę żebyś jeszcze bardziej cierpiała - próbuje się ode mnie odsunąć, na co mu nie pozwalam.
- Jestem świadoma tego, co robię. Proszę spędź ze mną, tą ostatnią noc - patrzę na niego błagalnie. Chcę po raz ostatni się zapomnieć i przynajmniej przez chwilę zaznać złudnego uczucia, że Richard należy tylko do mnie.





Po usłyszeniu tego, co powiedziałam. Bez słowa bierze mnie na ręce i udaje w kierunku schodów prowadzących na górę.
Tym razem jest zupełnie inaczej niż zawsze. Każdy dotyk, pocałunek jest starannie przemyślany, powolny, delikatny. Z niczym się nie śpieszymy. Staram się zapamiętać wszystko ze szczegółami, zdając sobie sprawę, że już nie będę miała w swoim życiu okazji, znaleźć się tak blisko niego. Całą sobą chłonę nawet najmniejsze muśnięcie mojej skóry, jego dłońmi. Marzę, żeby ta noc nigdy się nie skończyła, abym mogła pozostać w jego ramionach na zawsze.





Próbując unormować oddech, wsłuchu się w rytm bicia serca Richarda. Po jakiś czasie, gdy jestem pewna, że zasnął, zyskuje w końcu odwagę na powiedzenie na głos tego, co do niego czuję.
- Tak bardzo Cię kocham, nawet pomimo tego, że nie jesteś mój - wypowiadam słowa, obrazujące moje uczucia do niego. Nigdy nie byłam w stanie powiedzieć mu ich prosto w twarz. A teraz jest na to za późno i nie ma one już żadnego znaczenia.






Składam delikatny pocałunek na jego policzku, tak aby go nie obudzić i wstaję cicho, zbierając swoje porozrzucane ubrania. Postanawiam wrócić do swojego pokoju, wiedząc że tak będzie łatwiej niż gdybyśmy obudzili się jutro obok siebie. Przed wyjściem patrzę na jego spokojną twarz, pogrążoną we śnie i uśmiecham się smutno, zazdroszcząc April, że ma wszystko, co dla mnie pozostanie tylko niespełnionym marzeniem. 






Gdy znajduję się już w swoim tymczasowym pokoju i kładę się w zimnym i niewygodnym łóżku, wiem że czas wrócić do rzeczywistości. Nasz pobyt tutaj dobiega końca, a wraz nim pryska bańka mydlana, w której żyłam od kilku dni. Zasypiam mimo wszystko, wdzięczna losowi za podarowanie mi tych ostatnich, kilku momentów szczęścia, których początkowo nie chciałam i wzbraniałam się przed nimi. Teraz przynajmniej czas spędzony tutaj, to będą nasze ostatnie wspólne wspomnienia, a nie ten fatalny dzień, podczas którego poznałam April.






Poranek przyszedł zdecydowanie zbyt szybko, zmuszam się by wstać. Choć najchętniej nadal bym spała. Po dokonaniu niezbędnych porannych czynności i posprzątaniu zajmowanego przeze mnie pokoju, sprawdzam czy zabrałam wszystkie rzeczy, po czym wychodzę na korytarz z zamiarem zniesienia walizki na dół.
- Zostaw, ja to zrobię - słyszę głos Richarda, po czym patrzę jak wyręcza mnie w odstawieniu na dół bagażu.
- Dziękuję - mówię gdy znajduję się w kuchni z zamiarem zjedzenia jakiegoś śniadania, zanim udamy się na lotnisko.
- Nie ma za co. Odbiera Cię ktoś z lotniska, czy wracasz do domu sama?
- Karl zadeklarował się, że po mnie przyjedzie - przypominam sobie o wczorajszej rozmowie z przyjacielem.
- Powinniśmy się powoli zbierać - widzę, że tak jak i ja, wcale nie chce wracać do Niemiec. Doskonale wiemy, co się stanie gdy tylko znajdziemy się w ojczystym kraju.
- Już kończę. Za chwilę możemy iść - biorę ostatni łyk soku ze szklanki i wstaję od stołu.
- Lili, jeśli chodzi o wczoraj. Wiedz, że to był jeden z najlepszych dni w moim życiu. Na zawsze zostanie w mojej pamięci - czuję, że mówi szczerze. Potwierdzenie tych słów, dostrzegam też w jego oczach.
- Ja także go zapamiętam bo jest tego wart. Ale najwyższy czas wrócić do prawdziwego życia. Chcę tylko żebyś wiedział, że nie ważne jak ułoży się moje dalsze życie, to i tak będziesz dla mnie kimś ważnym i nie zapomnę o Tobie.





- Więc to już czas? - Freitag pyta, gdy tylko znajdujemy się ponownie na niemieckiej ziemi.
Kiwam na potwierdzenie głową. Zdaję sobie sprawę, że trudno jest mu przystać na moją decyzję, dotyczącą naszych relacji.
- Mam nadzieję, że dotrzymasz obietnicy i naprawdę będziesz szczęśliwy z April. Zasługujecie na to. Jedyną nierozwiązaną kwestią pozostaje tylko, co ona ma takiego w sobie, czego ja nie posiadam. Przecież musi mieć coś takiego, inaczej nie zostałbyś z nią. Od dawna mnie to ciekawi – rezygnuję jednak z poznania odpowiedzi na to pytanie.
- Zresztą nie jest to teraz ważne, czasem lepiej nie wiedzieć wszystkiego. Żegnaj Richi - ściskam delikatnie jego dłoń, wypowiadając ostatnie dwa słowa łamiącym się głosem, po czym zostawiam go samego i idę przed siebie.





Już z daleka dostrzegam Karla, który oczekuje mojego pojawienia się. Gdy tylko mnie dostrzega na jego twarzy pojawia się uśmiech pełen zadowolenia. Ze wszystkich sił staram się go odwzajemnić, nie pokazując mu że przed chwilą zakończyłam coś, co kiedyś uważałam, że będzie na zawsze.
- Lili, w końcu jesteś. Tęskniłem za Tobą - obejmuje mnie przyjaźnie.
- Ja za Tobą też - mówię szczerze, bo mimo wszystko brakowało mi jego obecności.






Opuszczam lotnisko nie czując bólu czy cierpienia, jedynie wszechogarniającą pustkę. Pomimo to staram się nie załamywać i spróbować żyć normalnie. Przecież świat się nie skończył, a na świecie ludzie mają większe problemy niż moja niespełniona miłość. Słucham opowieści idącego obok mnie Karla, dostrzegając przy tym promienie Słońca przedzierające się przez zachmurzone niebo. Uśmiecham się delikatnie z nadzieją, że być może za pewien czas zaświeci także dla mnie.


_______________________________


To coś powyżej, pozostawię bez komentarza...
Korzystając z okazji, bo nie wiem czy uda mi się zdążyć do tego czasu z rozdziałem. Chciałabym życzyć Wesołych Świąt Wielkanocnych. :)






3 komentarze:

  1. Ja sama nie wiem jak to skomentować. Czy to już naprawdę koniec między tą dwójką? To nie może być koniec, nie teraz kiedy mają za sobą kolejną wspólną noc. Przecież oni kochają się nawzajem, to tak widać.
    Ej, dowiemy się co takiego ma April czego nie ma Lili? :D
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział.
    W takim razie życzę radosnych świąt wielkanocnych! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, ja nie wierzę w to, że to jest już koniec między nimi.. Nie, to po prostu niemożliwe... Richard musi zostawić April i spróbować zawalczyć o Liliannę!
    Czekam na next i także życzę radosnych Świąt. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie, wciąż jestem #TeamRichanna!
    I mimo wszystko mam nadzieję, że będę żyć razem długo i szczęśliwie :D
    Wesołych!

    OdpowiedzUsuń