Spotkanie
organizacyjne, powoli dobiega końca. Chcę żeby jak najszybciej się
skończyło, aby udało mi się uniknąć spotkania z tym austriackim
poszukiwaczem
przygód.
Nie chcę marnować czasu na tłumaczeniu mu, dlaczego nie mam
zamiaru zostać jego następną zdobyczą. Specjalnie zajęłam
miejsce w ostatnim rzędzie, aby jak najmniej rzucać się w oczy i
jako jedna z pierwszych opuścić pomieszczenie.
Po
usłyszeniu ostatnich słów prowadzącego, wstaję szybko z
zajmowanego krzesła. I z uśmiechem na ustach, że udało mi się
przemknąć niezauważoną. Oddalam się od miejsca gdzie spędziłam
ostatni dwie godziny. Moje szczęście nie trwa jednak długo. Z
oddali słyszę, że ktoś woła moje imię. Domyślam się, kto
to.
-
Lilianna, zaczekaj - odgłos coraz szybszych kroków za moimi
plecami, informuje mnie, że nie dam rady uniknąć tej rozmowy.
-
Och Marc, to Ty - odwracam się w jego stronę i udaję głupią.
-
A spodziewałaś się kogoś innego? Dlaczego na mnie nie poczekałaś,
przecież byliśmy umówieni - dostrzegam jego zdezorientowanie.
-
Widzisz zaszła zmiana planów. Ktoś przebił Twoje zaproszenie.
Poza tym nie jestem tą, której szukasz. Nie interesują mnie
przygody na jedną noc - postanawiam mówić bez ogródek.
-
A więc Ci powiedział. Jak
zwykle miesza się w nie swoje sprawy.
Mogłoby być nam
razem
miło, pomógłbym Ci się odprężyć po ostatnich męczących
dniach - patrzę na niego z politowaniem. Jednak on nie wydaje się
ani trochę zawstydzony, tym jaki tryb życia prowadzi.
-
Dzięki, ale nie skorzystam. A teraz przepraszam, ale się spieszę -
nie chcę marnować czasu na tą bezsensowną rozmowę.
-
Szkoda, możesz kiedyś żałować
straconej szansy - ten człowiek ma zdecydowanie, zbyt wielkie
mniemanie o sobie.
-
Śmiem wątpić – z
uśmiechem rozbawienia,
odchodzę w kierunku wyjścia.
-
Chciałbym zobaczyć jego minę, gdy wypowiadałaś te słowa.
Podważyłaś jego pewność siebie - zdaję relację Richardowi z
przebiegu mojej rozmowy z Marckiem.
-
Wątpię. Ma zbyt wybujałe ego, aby ta jedna sytuacja coś zmieniła.
Nadal pewnie uważa się za króla świata.
Freitag
spełnił swoją obietnicę i tym oto sposobem, znajdujemy się w
przyjemnie
urządzonej
kawiarni, a rozmowę z nim umilam sobie filiżanką wybornej kawy.
-
Szczerze powiedziawszy to nie cieszę się jakoś specjalnie z
powrotu do domu. Mógłbym tu jeszcze zostać. Mam jednak nadzieję,
że po powrocie utrzymany nasze relacje przynajmniej w takim stanie
jak są teraz- z jednej strony jestem zadowolona, że poruszył ten
temat, gdyż sama nie wiedziałam jak go zacząć. Z
drugiej,
boję się jego reakcji na to, co za chwilę usłyszy.
-
Chciałam właśnie z Tobą o tym porozmawiać. Te ostatnie dni,
które spędziliśmy tutaj, to swego rodzaju nasze pożegnanie.
Wybacz, ale tak będzie lepiej. Wiesz, że po zakończeniu sezonu
odchodzę. Wtedy przestaniemy się widywać na
dobre
i nie chcę tego zmieniać. Muszę pójść naprzód, a nie uda mi
się to gdy będziesz gdzieś blisko - z trudem przychodzi mi
przekazanie tego, co postanowiłam.
-
Lili, ale...
-
Proszę Cię, nic nie mów i zaakceptuj moją decyzję. A
teraz zakończmy
tą trudną, dla nas obojga rozmowę, nie chcę psuć sobie naszych
ostatnich wspólnych chwil na
wzajemne wyrzuty czy dyskusję na temat tego, dlaczego tak
zdecydowałam
- nie pozwalam mu dokończyć tego, co chciał powiedzieć. Jego
próby spowodowania zmiany mojego zdania, wszystko by tylko
utrudniły.
-
Ktoś oprócz mnie wie o tym, że zmieniasz pracę? - spoglądam na
niego i dostrzegam, że jest zawiedziony tym, co przed chwilą ode
mnie usłyszał.
-
Po części Karl, ale wciąż
wierzy,
że uda mu się mnie przekonać do zmiany zadania. Jednak ja już
zdecydowałam - wiem, że to jedyne dobre rozwiązanie obecnej
sytuacji.
Następne
minuty upływają nam bez
słowa.
Każde z nas pogrążone jest we własnych myślach. Pierwsza
postanawiam przerwać tą grobową ciszę.
-
Rozchmurz się, przecież to nie koniec świata. Widać tak musiało
być – widzę,
że nie może pogodzić się z moimi słowami.
-
Dlaczego nie mogłem poznać Cię wcześniej? Zanim April przestała
być jedynie moją przyjaciółką i aż tak zaangażowała
się w nasz związek - wiem, że jemu także z trudem przyjąć do
wiadomości
zamknięcie dla nas drzwi, prowadzących do wspólnego życia.
-
Widocznie los miał dla nas inne plany. Nie zawsze jest tak jak
chcemy. Z czasem się
z tym pogodzimy,
ożenisz
się z April. Stworzycie rodzinę. Obiecaj mi tylko,
że przynajmniej
spróbujesz być szczęśliwy - czuję jak do moich oczu zaczynają
napływać łzy, które
za
wszelką cenę próbuję powstrzymać. To wszystko jest jeszcze
trudniejsze niż myślałam.
-
A co z Tobą? Kto mi obieca, że Ty ułożysz sobie życie - słyszę
jego pytanie i zastanawiam się, czy kiedyś uda mi się w pełni
poukładać cały ten bałagan, którego narobiłam.
-
Ja sobie poradzę. Nie martw się o mnie - próbuję sprawić żeby
mój głos brzmiał
na tyle przekonująco,
aby mi uwierzył.
Wieczorem
siedzimy obok siebie na wygodnej sofie, a jedyne światło jakie
oświetla pomieszczenie to stojąca w rogu lampa. Czas dzisiejszego
dnia upływa z niespotykaną szybkością, przybliżając nas do
nieuchronnego powrotu do domu. Pod wpływem chwilowej odwagi, układam
swoją głowę na jego ramieniu, chcąc po raz ostatni doświadczyć,
chociaż namiastki jego bliskości. Nieoczekiwanie Richard przesuwa
mnie bliżej do siebie i obejmuje ramieniem. Wtulam się w niego i
wiem,
że
oddałabym wszystko aby,
ta chwila się nie kończyła. Uświadamiam sobie, że przy odrobinie
szczęścia, tak wyglądałoby większość naszych wspólnych
wieczorów, gdyby
udało nam się być razem.
Kiedy to po całym dniu oczekiwania, w końcu znaleźlibyśmy chwilę
tylko dla siebie.
-
Jest coś, co chciałabyś
jeszcze dziś
zrobić?
- ciszę pomiędzy nami przerywa, dźwięk jego głosu.
-
Jest taka rzecz, ale nie jest możliwa do realizacji - w tym momencie
najbardziej na świecie, chciałabym go pocałować, aby zapamiętać
na zawsze smak jego ust.
-
Może powiesz mi co to? Podobno nie ma rzeczy niemożliwych. -
kiedyś też tak uważałam, z
biegiem czasu,
przekonałam się,
że jednak istnieją.
-
Pocałować Cię - mówię tak cicho, że ledwo mnie słychać.
-
Więc to zrób - patrzę na niego, zaskoczona tym co powiedział.
-
A April? Nie chcę po raz kolejny spowodować u Ciebie wyrzutów
sumienia z powodu tego, co robimy. Naprawdę
nie powinniśmy.
-
Skoro to nasze pożegnanie. To zapomnijmy o niej ten ostatni raz,
najlepiej
zapomnijmy o wszystkich i wszystkim. Dziś
liczysz się dla mnie tylko Ty - po tych słowach, zaczyna delikatnie
całować moje usta. Tęskniłam za tym uczuciem towarzyszącym
naszym pocałunkom, które z
każdą upływającą sekundą, stają się coraz bardziej żarliwe.
Rozpaczliwie próbujemy w ten sposób wyrazić wszystkie targające
nami uczucia, których nie potrafimy ubrać w słowa.
-
Powinniśmy to przerwać teraz, zanim nie jest za późno. Nie chcę
żebyś jeszcze bardziej cierpiała - próbuje się ode mnie odsunąć,
na co mu nie pozwalam.
-
Jestem świadoma tego, co robię. Proszę spędź ze mną, tą
ostatnią noc - patrzę na niego błagalnie. Chcę po raz ostatni się
zapomnieć i przynajmniej przez chwilę zaznać złudnego uczucia, że
Richard należy tylko do mnie.
Po
usłyszeniu tego, co powiedziałam. Bez słowa bierze mnie na ręce i
udaje w kierunku schodów prowadzących na górę.
Tym
razem jest zupełnie inaczej niż zawsze. Każdy dotyk, pocałunek
jest starannie przemyślany, powolny, delikatny. Z niczym się nie śpieszymy. Staram się zapamiętać wszystko ze szczegółami,
zdając sobie sprawę, że już nie będę miała w swoim życiu
okazji, znaleźć się tak blisko niego. Całą sobą chłonę nawet
najmniejsze muśnięcie mojej
skóry,
jego dłońmi.
Marzę, żeby ta noc nigdy się nie skończyła, abym
mogła pozostać w jego ramionach na zawsze.
Próbując
unormować oddech, wsłuchuję
się w rytm bicia serca Richarda. Po
jakiś czasie, gdy
jestem pewna, że zasnął, zyskuje w końcu odwagę na powiedzenie
na głos tego, co do niego czuję.
-
Tak bardzo Cię kocham, nawet pomimo
tego, że nie jesteś mój
- wypowiadam słowa, obrazujące moje uczucia do niego. Nigdy nie
byłam w stanie powiedzieć mu ich prosto w twarz. A teraz jest na to
za późno i nie mają
one
już
żadnego znaczenia.
Składam
delikatny pocałunek na jego policzku, tak aby go nie obudzić i
wstaję cicho, zbierając swoje porozrzucane ubrania. Postanawiam
wrócić do
swojego pokoju, wiedząc że tak będzie łatwiej niż gdybyśmy
obudzili się jutro obok siebie. Przed wyjściem patrzę na jego
spokojną twarz, pogrążoną we śnie i uśmiecham się smutno,
zazdroszcząc April, że ma wszystko, co dla mnie pozostanie
tylko
niespełnionym marzeniem.
Gdy
znajduję się już w swoim tymczasowym pokoju i kładę się w
zimnym i niewygodnym łóżku, wiem że czas wrócić do
rzeczywistości. Nasz pobyt tutaj dobiega końca, a wraz nim pryska
bańka mydlana, w której żyłam od kilku dni. Zasypiam mimo
wszystko, wdzięczna losowi
za podarowanie
mi tych ostatnich, kilku momentów szczęścia, których początkowo
nie chciałam i wzbraniałam
się przed nimi. Teraz przynajmniej czas
spędzony tutaj, to
będą nasze ostatnie wspólne wspomnienia, a nie ten fatalny dzień,
podczas którego poznałam April.
Poranek
przyszedł zdecydowanie
zbyt szybko, zmuszam się by wstać. Choć najchętniej nadal bym
spała. Po dokonaniu niezbędnych porannych czynności i posprzątaniu
zajmowanego przeze mnie pokoju, sprawdzam czy zabrałam wszystkie
rzeczy, po czym wychodzę na korytarz z zamiarem zniesienia walizki
na dół.
-
Zostaw, ja to zrobię - słyszę głos Richarda, po czym patrzę jak
wyręcza mnie w odstawieniu na dół bagażu.
-
Dziękuję - mówię gdy znajduję się w kuchni z zamiarem zjedzenia
jakiegoś śniadania, zanim udamy się na lotnisko.
-
Nie ma za co. Odbiera Cię ktoś z lotniska, czy wracasz do domu
sama?
-
Karl zadeklarował się, że po mnie przyjedzie - przypominam sobie o
wczorajszej rozmowie z przyjacielem.
-
Powinniśmy się powoli zbierać - widzę, że tak jak i ja, wcale
nie chce wracać do Niemiec. Doskonale wiemy, co się stanie gdy
tylko znajdziemy się w ojczystym kraju.
-
Już kończę. Za chwilę możemy iść - biorę ostatni łyk soku ze
szklanki i
wstaję od stołu.
-
Lili, jeśli chodzi o wczoraj. Wiedz, że to był jeden z najlepszych
dni w moim życiu. Na zawsze zostanie w mojej pamięci - czuję, że
mówi szczerze. Potwierdzenie tych
słów,
dostrzegam też w jego oczach.
-
Ja także go zapamiętam bo
jest tego wart.
Ale najwyższy czas wrócić do prawdziwego życia. Chcę tylko żebyś
wiedział, że nie
ważne jak ułoży się moje dalsze życie, to i tak będziesz dla
mnie kimś ważnym i nie
zapomnę o Tobie.
-
Więc to już czas? - Freitag pyta, gdy tylko znajdujemy się
ponownie na niemieckiej ziemi.
Kiwam
na potwierdzenie głową. Zdaję
sobie sprawę, że trudno jest mu przystać na moją decyzję,
dotyczącą naszych relacji.
-
Mam nadzieję, że dotrzymasz obietnicy i naprawdę będziesz
szczęśliwy z April. Zasługujecie na to. Jedyną nierozwiązaną
kwestią pozostaje tylko, co ona ma takiego w sobie, czego ja nie
posiadam. Przecież musi mieć coś takiego, inaczej nie zostałbyś
z nią. Od dawna mnie to ciekawi –
rezygnuję jednak z poznania odpowiedzi na to pytanie.
-
Zresztą nie jest to teraz ważne, czasem lepiej nie wiedzieć
wszystkiego. Żegnaj Richi - ściskam delikatnie jego dłoń,
wypowiadając ostatnie dwa słowa łamiącym się głosem, po czym
zostawiam go samego i idę przed siebie.
Już
z daleka dostrzegam Karla, który oczekuje mojego pojawienia się.
Gdy tylko mnie dostrzega na jego twarzy pojawia się uśmiech pełen
zadowolenia. Ze wszystkich sił staram się go odwzajemnić,
nie pokazując mu że przed chwilą zakończyłam coś, co kiedyś
uważałam, że będzie na zawsze.
-
Lili, w końcu jesteś. Tęskniłem za Tobą - obejmuje mnie
przyjaźnie.
-
Ja za Tobą też - mówię szczerze, bo mimo wszystko brakowało mi
jego obecności.
Opuszczam
lotnisko nie czując bólu czy cierpienia, jedynie wszechogarniającą
pustkę. Pomimo to staram się nie załamywać i spróbować żyć
normalnie. Przecież świat się nie skończył, a na świecie ludzie
mają większe problemy niż moja niespełniona miłość. Słucham
opowieści idącego obok mnie Karla, dostrzegając przy tym promienie
Słońca przedzierające się przez zachmurzone niebo. Uśmiecham się
delikatnie z nadzieją, że być może za pewien czas zaświeci także
dla mnie.
_______________________________
To coś powyżej, pozostawię bez komentarza...
Korzystając z okazji, bo nie wiem czy uda mi się zdążyć do tego czasu z rozdziałem. Chciałabym życzyć Wesołych Świąt Wielkanocnych. :)
Ja sama nie wiem jak to skomentować. Czy to już naprawdę koniec między tą dwójką? To nie może być koniec, nie teraz kiedy mają za sobą kolejną wspólną noc. Przecież oni kochają się nawzajem, to tak widać.
OdpowiedzUsuńEj, dowiemy się co takiego ma April czego nie ma Lili? :D
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział.
W takim razie życzę radosnych świąt wielkanocnych! <3
Nie, ja nie wierzę w to, że to jest już koniec między nimi.. Nie, to po prostu niemożliwe... Richard musi zostawić April i spróbować zawalczyć o Liliannę!
OdpowiedzUsuńCzekam na next i także życzę radosnych Świąt. :)
No nie, wciąż jestem #TeamRichanna!
OdpowiedzUsuńI mimo wszystko mam nadzieję, że będę żyć razem długo i szczęśliwie :D
Wesołych!