poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Rozdział 17

Po spędzeniu kilku dni w towarzystwie cioci Agnes, które minęły na niekończących się rozmowach, zjedzeniu tony słodyczy i spacerach w położonym w niedalekiej okolicy lesie, gdzie mogłam w ciszy, przemyśleć wszystkie dręczące mnie myśli. Czuję, że zyskałam energię i pozytywne nastawienie do swojej przyszłości. Teraz mogę stawić czoła, wszystkiemu co mnie ostatnio spotkało.





Znowu znajduję się przed budynkiem, gdzie swoją siedzibę ma Niemiecki Związek, w miejscu gdzie wszystko się zaczęło. Za niedługą chwilę ma odbyć się w nim spotkanie, dotyczące zbliżających się mistrzostw świata. Zupełnie nie rozumiem czego ma dotyczyć, przecież wszystkie najważniejsze kwestie z nimi związane, znamy na pamięć.




Naciskam odpowiedni przycisk na panelu w windzie i opieram się o jej chłodną taflę, przymykając oczy. Psychicznie przygotowuję się na spotkanie z Freitagiem, które jest nieuniknione, bojąc się że nie uporałam się jeszcze na tyle z naszym końcem, aby przebywać w jego obecności bez poczucia żalu i wracania do przeszłości. Słyszę charakterystyczny dźwięk otwieranych drzwi i wychodzę na przestronny korytarz w poszukiwaniu, wyznaczonego na to spotkanie pokoju.




Już z daleka dostrzegam Andreasa i Karla, którzy z niezwykłą ekspresją o czymś dyskutują. Kto by niedawno pomyślał, że będę się cieszyła z widoku Wellingera. Jednakże przez wzgląd na ostatnie wydarzenia, okazał się w porządku i mimo nie najlepszego początku naszej znajomości, naprawdę go polubiłam. Gdy jestem już w bardzo bliskiej od nich odległości, zauważam ich dziwną próbę zmiany zachowania, która trwa od momentu gdy mnie zobaczyli.
- Cześć wam. O czym tak rozmawiacie? - dostrzegam ich zmieszane miny.
- O niczym ważnym. Nudne sprawy, które na pewno Cię nie zainteresują. Lepiej opowiedz, co u Ciebie słychać - Karl próbuje zmienić temat. A ja jestem prawie pewna, że próbują coś ukryć. Utwierdza mnie w tym dziwne zachowanie Andreasa, który wygląda jak gdyby próbował schować przede mną, coś co trzyma w ręku.
- Możecie przestać udawać i powiedzieć o co chodzi? Przecież widzę, że chcecie coś przede mną zataić- patrzę na nich ze zniecierpliwieniem. Jednak oni uparcie milczą, patrząc jeden na drugiego.





- W porządku, ja jej powiem - słyszę jak Andreas w końcu się łamie. Natomiast mina Karla sugeruje, że nie jest z tego zadowolony, abym za moment poznała prawdę.
- Wczoraj spotkałem się z April. Chciała żebym coś Ci przekazał, ponieważ sama nie ma do Ciebie ani numeru telefonu, ani nie zna Twojego adresu - nic z tego nie rozumiem. I zaczynam się z tego powodu denerwować.
- Nie miałem wyjścia i musiałem się zgodzić, a dzisiaj wraz z Karlem doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie jak jednak zachowamy to dla siebie - Wellinger coraz bardziej zbacza z głównego tematu.
- Andreas, możesz przejść do sedna sprawy? - pytam, chcąc to mieć za sobą.
- W porządku. Tylko się nie denerwuj. To zaproszenie na ślub April i Richarda. On pewnie nic nie wie, że April postanowiła zaprosić także Ciebie - Andreas wręcza mi ozdobne zaproszenie, trzymane do tej pory poza zasięgiem mojego wzroku.





Patrzę na wykaligrafowane, złote litery na pierwszej stronie, które kuszą sprawdzeniem całej zawartości. Jednakże nie jestem w stanie otworzyć go i przeczytać, jakie informacje zawiera w środku. Mimo lekkości papieru, czuję jak gdyby ważyło tonę. Właśnie mam przed sobą namacalny dowód i potwierdzenie, że Richard był tylko kolejną pomyłką w moim życiu. Postanawiam nie pokazywać moim rozmówcą, że ta informacja dotknęła mnie w jakikolwiek sposób. Starając się zachowywać naturalnie.
- Widać, że przygotowania do ślubu idą w najlepsze. April ma naprawdę dobry gust, zaproszenia są bardzo ładne. Jednak raczej nie skorzystam z możliwości pojawienia się na tej uroczystości - próbuję mówić normalnym głosem.





- Lili nie musisz udawać, że to Cię nie rusza. Przecież widać, że cierpisz - Karl patrzy na mnie z troską.
- Cierpię bo byłam skończoną kretynką i teraz ponoszę tylko konsekwencje, swojej naiwności. Chodźmy do środka, zebranie zaraz się zacznie - wchodzę do środka, nie patrząc na to, czy za mną idą. Znajduję się w dużym pomieszczeniu, a moje spojrzenie spotyka się ze wzrokiem Freitaga.



Natychmiast odwracam głowę i zajmuję miejsce z dala od niego, aby nie ulec pokusie spoglądania na niego w chwilach słabości.
Po chwili dostrzegam, że Karl zajmuje miejsce obok mnie. Cieszę się, że przynajmniej nie jestem tutaj sama i mam obok siebie osobę, na którą zawsze mogę liczyć.




Gdy spotkanie trwa już od blisko czterdziestu minut, a informacje jakie są nam przekazywane, znam na pamięć, powoli przestaję słuchać monotonnego głosu osoby prowadzącej, wyznaczonej przez prezesa. Domyślam się, że pewnie to jakiś początkujący stażysta, ponieważ jest bardzo zdenerwowany i słyszę jak drży mu głos z przejęcia. Powierzono mu w końcu tak ważne zadanie. Rozumiem go, gdyż niedawno byłam w podobnej sytuacji do niego. Moją uwagę przykuwają jednak nowe informacje, o których do tej pory nie słyszałam.
- Chcemy żeby wszystko podczas mistrzostw, które nieubłaganie się zbliżają, było zapięte na ostatni guzik. Dlatego też postanowiliśmy, że wyznaczone osoby zamiast udać się na zawody, które odbędą się niedługo w Japonii. Przeprowadzą mały rekonesans w Finlandii, tak jak mają w zamiaru zrobić także inne drużyny. Dopilnują czy wszystko jest na swoim miejscu pod względem logistycznym i technicznym. Prezes zdecydował, że powinni tego dokonać osoba ze sztabu i jeden członek drużyny, w końcu według niego, to oni powinni mieć ostateczny głos. Oraz zdecydować, czy warunki spełnione przez organizatorów są wystarczająco komfortowe - zaczyna mi się to wszystko, coraz mniej podobać.






- Po naradach zdecydowaliśmy, że to pani Kastner będzie najlepszą osobą do wykonania tego zadania - nie mogę uwierzyć, że zostanie mi powierzona taka odpowiedzialność. Jestem pewna, że prezes Związku, który od początku mnie nie lubi maczał w tym palce. Aby mnie przetestować, czy naprawdę coś potrafię. A w razie potknięcia, zwolnić z zadowoleniem. Nie mam zamiaru jednak dać mu tej satysfakcji. Do tego nie mam pojęcia, kto zostanie wytypowany ze skoczków. Modlę się, aby to Geiger okazał się moim kompanem w niedoli.
- Co do zawodnika, nie wytypowaliśmy nikogo konkretnego. Może ktoś jest chętny zgłosić się na ochotnika?- słyszę zachęcający głos, osoby przewodniczącej spotkaniu.
- Ja, bardzo chętnie - słyszę głos, którego w życiu bym się nie spodziewała i odejmuje mi mowę.
- W takim razie ustalone. Panna Lilianna i pan Richard, postarają się o to, żeby wszystkiego dopilnować. Spotkanie uważam za zakończone, proszę o pozostanie tylko tej dwójki, a reszcie zebranej dziękuję za przybycie i uwagę - nie wiem czy kiedykolwiek wcześniej, byłam tak wściekła jak teraz. W co on sobie pogrywa? Patrzę na Karla, który również nie kryje swej złości oraz na Andreasa, który z powodu niedowierzania w to, co się dzieje zakrztusił się wodą.





- Mam na Ciebie poczekać? - słyszę ciche pytanie Geigera, gdy zbiera się do wyjścia.
- Nie musisz, poradzę sobie. Do zobaczenia - nie chcę mieszkać go w to wszystko.
- W porządku, trzymaj się - ściska moja dłoń w geście otuchy i opuszcza pomieszczenie.





Następne piętnaście minut spędzam na poznawaniu szczegółów wyjazdu i określaniu tego, co powinnam sprawdzić gdy będę już na miejscu. Z niezwykłą upartością wpatruję się tylko w mojego rozmówcę, ignorując obecność Freitaga.
- To chyba wszystko. Jeśli pojawiłyby się jakieś pytania, proszę o kontakt. Służę pomocą - z wielką ulgą przyjmuję słowa, informujące o możliwości opuszczenia tego budynku i kieruję się do drzwi.





Czekając na windę, próbuję poukładać sobie w głowie ostatnie wydarzenia. Jednak przerwa mi tą czynność, pojawienie się przy mnie Richarda.
- Możesz mi wytłumaczyć, co Ty wyprawiasz? Przecież Cię prosiłam, żebyś trzymał się ode mnie z daleka - żądam od niego wyjaśnień.
- Kiedy nie potrafię. A ten wyjazd to jedyna okazja, do naprawienia naszych relacji - zastanawiam się, co on sobie wyobraża.
- Naszych relacji nie da się już naprawić i doskonale o tym wiesz. Mało tego, robisz coś takiego po tym, jak dostałam dziś zaproszenie na Twój ślub - przypominam sobie o zaproszeniu, znajdującym się obecnie w mojej torebce.
- Przepraszam za to, ale April się uparła, żeby zaprosić też Ciebie. Nie mogłem jej powstrzymać - widzę, że czuje się głupio, jednak wcale mnie to nie wzrusza.




- Jakoś dziwnie się śpieszycie z zawarciem sakramentu małżeństwa. Czyżby wasz związek, aż tak odżył? - nie potrafię sobie darować tej drobnej uszczypliwości.
- Doskonale wiesz, że nie. Wciąż mam wątpliwości, czy postąpiłem słusznie - zupełnie nie rozumiem jego postępowania. Według mnie on zmienia zdanie, przynajmniej dwa razy na minutę.
- Dlatego, że nagle masz jakieś wątpliwości. Postanowiłeś we wszystko po raz kolejny, wmieszać moją osobę? -mam dość bycia kimś, na kim testuje swoje niezdecydowanie i rozterki.
- Jest jeszcze czas, żebyś się z kimś zamienił. Na przykład z Karlem. Proszę Cię, nie utrudniaj mi wszystkiego - mam nadzieję, że uda mi się jakoś przekonać go do zmiany zdania, na temat wspólnej podróży do skandynawskiego kraju.
- Nie mam zamiaru się z nikim zamieniać. Byłem świadomy tego, co robię. Poza tym, Lili czy nie możemy na czas pobytu w Finlandii, zapomnieć o wszystkim, co się stało i spędzić ten czas razem. Zobaczymy do czego nas to doprowadzi. Możesz zrobić to dla mnie? - dlaczego on znowu próbuje mieszać w moim życiu.
- Nie mam zamiaru drugi raz Ci zaufać. Nie chcę cierpieć jeszcze bardziej niż ostatnio. Przestań próbować mną manipulować i bawić się moimi uczuciami. Zajmij się April i waszym ślubem, a mi pozwól w końcu ułożyć sobie życie bez Ciebie. Bo przypominam Ci, że to była Twoja decyzja - mimo, że nadal go kocham, nie mogę pozwolić żeby pomiędzy nami, po raz kolejny do czegoś doszło.





Nie czekając na jego odpowiedź i pojawienie się oczekiwanej windy, postanawiam zejść schodami i znaleźć się jak najdalej od niego.
Całe to dzisiejsze wydarzenie to jakaś ironia losu. Przecież jeszcze jakiś czas temu, możliwość przebywania tylko z nim w tak sprzyjających warunkach, przyjęłabym z niesamowitą radością. Natomiast w obecnej sytuacji, wygląda to jak spełnienie jednego z najgorszych koszmarów.






Obawiam się tego wyjazdu. Nie dość, że nie ufam jemu to jeszcze w jego obecności, nie ufam samej sobie. Boję się tego, że Richard znajdzie jakiś sposób żebym ponownie mu uległa, ponieważ doskonale zdaję sobie sprawę, że mimo tego co się wydarzyło, od początku naszej znajomości mam słabość do jego osoby i nie potrafię mu odmawiać. Co może wykorzystać. A wszystko to, może doprowadzić do mojej ostatecznej zguby, z której już się nie pozbieram.





Dzisiejszy dzień, utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że muszę zmienić pracę. Przecież gdy April zostanie w końcu jego żoną, przebywanie w jego obecności stanie się jeszcze trudniejsze do zniesienia. A poczucie, że to ja mogłam być na jej miejscu, gdyby tylko wszystko co mówił nie okazało się kompletnym kłamstwem, będzie nie do wytrzymania.






Pozostało mi tylko znaleźć w sobie siłę i przetrwać te kilka nadchodzących dni w Finlandii. Uświadamiając przy tym Freitagowi, że nasza wspólna przygoda dobiegła końca, tamtego grudniowego dnia w Oberstdorfie i nie mam najmniejszego zamiaru tego zmieniać. 


________________________________________

Jak sądzicie, co wydarzy się w mroźnej i wietrznej Finlandii? Czy będzie to miejsce, gdzie drogi naszej dwójki bohaterów, ostatecznie się rozejdą? A może, pewien irytujący osobnik, w końcu zmądrzeje  ( na co chyba bym nie liczyła, przynajmniej jeszcze nie teraz).    Wszystko niedługo się wyjaśni. Do końca też już bliżej niż dalej. ;)






2 komentarze:

  1. O, kurde! Ale namieszałaś! :o Czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu mam dziwne uczucie, że w tej historii happy endu nie będzie? Chociaż kto wie...W tej Finlandii tak zimno to trzeba kogoś kto by przytulił i ogrzał ;))
    No Rysiu...Ty to jednak jakiś dziwny jesteś. Czułam, że Andi i Karl debatowali na temat zaproszenia na ślub i się nie myliłam. Moja intuicja góra! :D
    Nie mogę doczekać się następnego rozdziału :o <3

    OdpowiedzUsuń