Wszystko zaczęło
się podczas pewnego jesiennego przedpołudnia, w środku
nieprzyjaznego listopada. Miesiąca najbardziej nielubianego w roku
przeze mnie. Wszyscy zawodnicy kadry A oraz pozostali członkowie
sztabu – wliczając w to mnie. Mieli się spotkać na pierwszym
spotkaniu przed rozpoczęciem sezonu zimowego i ustalić plan
działania na najbliższe miesiące.
To miało być moje
pierwsze spotkanie ze skoczkami i oficjalne zaprezentowanie nowego
rzecznika prasowego, czyli mojej osoby. Mimo, że nigdy nie miałam
problemów ze znajdowaniem się w centrum uwagi. Tym razem myśl, że
znajdę się pod obstrzałem ocen moich umiejętności, przyprawiała
mnie o szybsze bicie serca. Po prostu obawiałam się reakcji na
wiadomość, że od dziś to ja odpowiadam za kontakty z mediami, co
mogło wydawać się dziwne ze względu na mój młody wiek i bardzo
małe doświadczenie. Sytuacji nie poprawiał fakt, że osoba która
zajmowała to stanowisko przede mną była bardzo lubiana i jej
współpraca układała się z drużyną bez zarzutu, dlatego wszyscy
mieli trudności z rozstaniem się z nią. A teraz do tego będą
musieli zaakceptować mnie.
Jednakże największą
obawą była myśl, że wszyscy dojdą do błędnego wniosku i
założą, iż tą pracę otrzymałam ze względu na znajomości lub
wpływową rodzinę, a nie wywalczyłam ją sumiennością,
starannością i dokładnością.
Z rozmyśleń wyrywa
mnie głośny dźwięk klaksonu, wydobywający się z samochodu
znajdującego się tuż za moim. Orientuję się, że światło
zmieniło się na zielone i powinnam przemierzyć kolejny odcinek
drogi, zbliżając się do wyznaczonego celu. Patrzę na zegarek i
przeklinam głośno, gdy widzę że nie mam szans dotrzeć na czas.
Nie ma to jak spóźnić się na pierwsze spotkanie, od razu zrobię
negatywnę wrażenie, jako osoby nie punktualnej myślę.
W końcu po
czterdziestu minutach docieram na miejsce, przed imponujących
rozmiarów budynek, którego plan rozmieszczenia pomieszczeń znam
niemal na pamięć, gdyż przez ostatnie miesiące spędzałam w nim
większość czasu. Wiem, że jestem spóźniona jakieś piętnaście
minut, dlatego postanawiam jak najszybciej udać się pod wyznaczoną
salę konferencyjną.
Znajdując się pod
właściwymi drzwiami, próbuję uspokoić swój oddech, który stał
się niezwykle płytki po pokonaniu trzech pięter schodami, gdyż
uznałam że oczekiwanie na windę zajmie stanowczo zbyt dużo czasu.
Już dawno powinnam popracować nad lepszą kondycją.
Niepewnie pukam do
drzwi i pokonuję ich próg. Natychmiast wszystkie osoby znajdujące
się w pomieszczeniu kierują na mnie swój wzrok.
- Widzę, że
raczyła się w końcu pani pojawić – słyszę głos prezesa
związku i robisz się jeszcze bardziej zdenerwowana.
- Bardzo przepraszam
za spóźnienie, jednak korki na mieście okazały się dziś większe
niż zwykle – próbuję żałośnie się tłumaczyć.
Słyszę jak ktoś
moją wypowiedź skwitował ironicznym parsknięciem.
- Dobrze teraz to
już nie ważne. Skoro jesteśmy już w komplecie, możemy w końcu
przejść do rzeczy. Pani Lilianno proszę usiąść - słyszyę rozkaz przełożonego i postanawiasz go niezwłocznie wykonać.
- Gdyby ktoś
jeszcze się nie zorientował to wasz nowy rzecznik prasowy, od teraz
wszelkie problemy związane z mediami proszę kierować do panny
Kastner – dodaje.
Rozglądam się w
poszukiwaniu wolnego miejsca, w końcu znajduje je obok jednego ze
skoczków, za nic jednak nie mogę przypomnieć sobie jak się
nazywa. Choć przecież jeszcze wczoraj, skrupulatnie uczyłam się
na pamięć wszystkich imion i nazwisk.
Zajmuję jedyne
wolne krzesło w tym pomieszczeniu i zaczynam wsłuchiwać się w
głos prezesa związku. W końcu jego przemowa ponownie schodzi na
moją osobę.
- Jak wszyscy już
wiecie pani Lilianna Kastner została nową rzeczniczką prasową.
Mam nadzieję, że szybko się ze sobą zgracie i wasza praca będzie
owocna, a przede wszystkim odbywała się będzie bez zarzutu –
kończąc wypowiedź, mężczyzna kieruje swój przenikliwy wzrok na
Ciebie,
aż z tego
wszystkiego zasycha Ci w gardle.
- To tyle ode mnie,
niestety nie mogę zostać na dalszej części spotkania, obowiązki
wzywają – żegna się i opuszcza pomieszczenie.
Wypuszczam
wstrzymywane powietrze i oddycham z ulgą, że najgorszą jak sądzę
część mam już za sobą.
- Spokojnie, nie
musisz się tak denerwować. Nic złego Ci nie zrobimy – słyszę głos skoczka, którego imienia nie potrafisz sobie przypomnieć.
- Wiem. Po prostu od
rana nic mi się nie układa tak jak założyłam. Do tego prezes
chyba nie darzy mnie zbyt dużą sympatią. Jednak dziękuję za
słowa otuchy – mój rozmówca wydaje się przyjaźnie do mnie nastawiony.
- Jestem Karl, miło
mi w końcu Cię poznać, w ostatnim czasie wiele o Tobie
słyszeliśmy. Zobaczysz szybko znajdziesz ze wszystkimi wspólny
język. A prezesem się nie przejmuj, on chyba nie darzy sympatią
nawet siebie – zaczynam się śmiać po usłyszeniu tych słów.
- Mam taką
nadzieję. Nie chcę toczyć tu z nikim niepotrzebnych sporów – dzielę się swoim zdaniem z Geigerem.
Kolejną godzinę w
pełnym skupieniu słucham wszystkich informacji jakie przekazuje nam
Werner Schuster. Gdy stres zaczyna powoli opadać, postanawiam
podnieść wzrok z blatu stołu, gdzie od początku spotkania się
wpatruję i rozejrzeć po pomieszczeniu.
Przebiegam wzrokiem
po twarzach zgromadzonych, swoje dyskretne rozeznanie kończę na
osobie siedzącej naprzeciwko mnie. Wpatruję się w jego twarz, a
nasze spojrzenia się spotykają, do tego na jego ustach dostrzegam
delikatny uśmiech. Moje serce przyśpiesza po raz kolejny tego dnia,
nie spodziewałam się, że wzrok bruneta wywoła w moim organizmie
takie reakcje. Jednak nie spotkałam jeszcze nikogo z tak
hipnotyzującym spojrzeniem. Nie potrafię dłużej utrzymywać kontaktu
wzrokowego i przerywam go, ponownie wpatrując się w ciemny blat
podłużnego stołu. Zastanawiam się co ja wyprawiam i postanawiam
przywołać się do porządku. Mimo tego, aż do końca
spotkania nie potrafię powstrzymać się od rzucania na skoczka
ukradkowych spojrzeń.
Gdy zebranie dobiega
końca, jestem z tego powodu niezwykle zadowolona, jak najszybciej
pragnę opuścić ten budynek. Widzę jak obiekt mojej dzisiejszej
niezdrowej fascynacji wychodzi z sali i próbuję wytłumaczyć sobie
swoje irracjonalne zachowanie. Jak ktoś kogo nie znam, z kim nawet
nie zamieniłam jednego słowa, może wzbudzać we mnie takie
odczucia?
- Nie radzę
zawracać sobie nim głowy. To do niczego dobrego Cię nie doprowadzi
– głos Karla wyrywa mnie z zamyślenia.
- O czym Ty mówisz?
– nie rozumiem, co skoczek ma na myśli.
- Widziałem jak na
niego patrzyłaś. Doskonale znam ten wzrok, nie Ty pierwsza dałaś
się oczarować tym uśmiechem i wzrokiem. Nadal nie wiem jak on to
robi. Ale dam Ci dobrą radę jeśli nie chcesz narobić sobie
problemów i sprawić zawodu. Trzymaj się od niego z daleka – zastanawiam się dlaczego mówi mi to wszystko.
- Ja naprawdę nie
mam zamiaru szukać tu jakiś zażyłych relacji. Chcę tylko dobrze
wykonywać swoją pracę. Mam jeszcze czas na miłość i wszystko co
się z nią łączy – nie wiem, czy bardziej próbuję przekonać
do tego siebie, czy mojego rozmówcę.
- W porządku.
Pamiętaj tylko o tym co Ci mówiłem. Informuję Cię także, że
Richard ma narzeczoną i w przyszłym roku planują ślub. To tak na
wszelki wypadek, żebyś wiedziała – nie rozumiem dlaczego, ale
odczuwam zawód po usłyszeniu tych słów.
- W porządku, będę
pamiętała – mówię niepewnie.
- W takim razie do
zobaczenia, nie długo się widzimy. Zapowiada się pełen niespodzianek sezon. Prawda? - kiwam twierdząco głową, a Karl zostawia mnie samą.
Niedługo nawet
przekonam się, że ten sezon będzie wyglądał zupełnie inaczej
niż sądziłam, będzie obfitował w wiele niespodzianek i sekretów, które w większości będę niestety moim udziałem.
A także przekonam się, że powinnam posłuchać ostrzeżeń
Karla, zanim oddałam serce niewłaściwej osobie.
_________________________________________________________________________________
Pierwszy rozdział za nami. Wiem, że nie wiele się dzieję, ale to dopiero początek.
A dla mnie zawsze początki są najtrudniejsze.
Niedługo powinno zrobić się bardziej interesująco.
Hmmm... Freitag? Zrobisz z niego bad boy'a? ;p
OdpowiedzUsuńCzekam na next i zapraszam do mnie ;)
Z czasem będzie interesująco? Już jest interesująco! :D
OdpowiedzUsuńOj czuję że wieele się tutaj wydarzy. Ten Freitag taki czarujący...W sumie, która by na niego nie poleciała. Toż to słodycz sama w sobie :D