wtorek, 21 marca 2017

Rozdział 6


W czasie drogi do mojego rodzinnego domu, tworzę powierzchowną historię naszego "niby związku". Mając nadzieję, że nikt nie będzie próbował wchodzić w szczegóły.
- Jesteśmy ze sobą od ponad czterech miesięcy i poznaliśmy się podczas mojego stażu - przekazuję mu wymyślone na szybko informacje.
- A co jeśli zapytają, o pierwszą randkę albo coś podobnego? - jego pytania nie dodają mi wiary w ukrycie naszego kłamstwa.
- Wtedy będziemy improwizować. Nie mamy czasu na wymyślenie teraz tego wszystkiego. Nie uda nam się stworzyć w dziesięć minut, fałszywych wspomnień z czterech miesięcy – zarzucam sobie, że mogłam o tym pomyśleć wcześniej.



Po upływie krótkiej chwili, dostrzegam że jesteśmy prawie na miejscu. Moje zdenerwowanie zaczyna przybierać na sile.
- To naprawdę Twój dom? - Freitag nie może nadziwić się, jak dużą powierzchnię zajmuje.
- To już od dawna nie jest mój dom. Tak naprawdę, chyba nigdy nim nie był. To miejsce przypomina mi muzeum, a nie rodzinny dom. Zresztą spójrz sam, czy to jest odpowiednie miejsce do stworzenia wspomnień szczęśliwego dzieciństwa? - wracam myślami do wspomnień z odległych lat, kiedy to elegancki i surowy wystrój pomieszczeń przeszkadzał mi jeszcze bardziej niż teraz.
- Nie masz zbyt wielu miłych chwil z dzieciństwa, które przeżyłaś w tym miejscu prawda? - Richard wykazuje zainteresowanie moją przeszłością.
- A Ty byś miał, gdyby wychowywał Cię orszak niań, a rodziców widział od święta? Podejrzewam, że zawsze możesz liczyć na swoich rodziców i rodzeństwo. Do tego są z Ciebie dumni i wspierają Cię we wszystkim - oddałabym wszystko żeby zamienić się z nim rodzinami.





Idziemy obok siebie po ównej ścieżce, prowadzącej wprost do frontowych drzwi. Otaczają ją zadbane i wypielęgnowane przez ogrodnika krzewy. W tym miejscu nawet trawa musi być idealnie równa, w innym przypadku zakłóciłaby idealność domu i rodziny w niej mieszkającej.




Stając tuż przed wejściem, biorę głęboki wdech, po czym czuję że mój towarzysz splata ze sobą nasze dłonie. Patrzę na niego z niezrozumieniem.
- Chyba powinniśmy wczuć się w rolę i zachowywać jak para, a nie obcy dla siebie ludzie. Chcesz już na wstępie wzbudzić podejrzenia? - w duchu muszę mu przyznać rację, jednak nadal czuję się niezręcznie.



Przekraczamy próg domu, dostrzegając że uroczystość już się rozpoczęła, a gości wciąż przybywa. Po co rodzice zaprosili aż tyle osób? Nie mogli ograniczyć się do najbliższych znajomych? Tylko jak zawsze emanować luksusem i przepychem.
Szukam ich wzrokiem, ale nie pojawiają się w zasięgu mojego wzroku.

- Uspokój się, wszystko pójdzie po naszej myśli - słyszę głos chłopaka.
- Skąd wiesz, że się denerwuję? - pytam ciekawa.
- Czuję jak drży Ci ręka - przypominam sobie o naszych splecionych dłoniach i uświadamiam sobie, że przestaje mi to przeszkadzać. A nawet dzięki temu, czuję się pewniej.



W końcu dostrzegam rodziców, rozmawiających z jakimiś nieznanymi dla mnie osobami. Postanawiam podejść do nich i poinformować o swojej obecności.
- Mamo, tato życzę wam wszystkiego najlepszego z okazji waszej rocznicy. I mam nadzieję, że na zawsze pozostaniecie tak zgodnym małżeństwem jak do tej pory - o to jedno nie mogę mieć do nich pretensji. Od zawsze widać, że darzą się głębokim uczuciem, które jest dopełnione ogromnym szacunkiem do siebie nawzajem.
- Dziękujemy Ci bardzo. I cieszę się, że w końcu możemy Cię zobaczyć - zostaje obdarzona przez ojca ciepłym uśmiechem. On jako jedyny w niektórych momentach, potrafi okazać, że jednak posiada jakieś rodzicielskie uczucia wobec mnie.




Przypominam sobie o Richardzie, który gra rolę mojego chłopaka i przedstawiam go rodzicom, nie czując się zbyt dobrze z powodu ich okłamywania. Gdyby poznali prawdę, to jestem pewna, że tym razem by się mnie wyrzekli.
- Lilianno, a co się stało ze Stefanem? Wiesz, że bardzo go polubiłam – czy mama nie mogła odpuścić sobie, wspominania o tym kłamcy.
- Stefan to przeszłość i gdybyś była tak miła, nie wspominaj o nim w mojej obecności – chcę w końcu o nim zapomnieć.




Na szczęście mama odpuszcza sobie dalsze zbędne komentarze i nie zadaje wnikliwych pytań. Po krótkiej wymianie zdań, rodzice zostawiają nas samych, odchodząc aby przywitać się z innymi gośćmi.
- Chyba nie było najgorzej, prawda? Myślę, że uwierzyli w to, że jesteśmy razem - przytakuję głową na potwierdzenie jego słów.



Następną godzinę spędzamy na rozmowie z innymi gośćmi i staraniu się o dobre odgrywanie naszych ról. Zastanawiam się także gdzie podziała się Victoria, jednakże wcale nie martwi mnie brak jej obecności. Moje rozmyślania przerywa głos dawno niewidzianej ciotki. Jedynej osoby w rodzinie, która wydaje się normalna, a na dodatek darzy moją osobę większą sympatią niż Victorię, co nie zdarza się często.
- Lili, jak ja dawno Cię nie widziałam. Ślicznie dziś wyglądasz – cieszę się z tego, że ją widzę.
- Dziękuję ciociu, ale to Ty powinnaś zostać gwiazdą wieczoru, w tej sukience -  ciocia Agnes jak zwykle miała na sobie kreację, która idealnie pasowała do jej osoby. 
- Gdzie wujek? - rozglądam się, za jej mężem.
- Rozmawia z Twoim ojcem, nudne sprawy zawodowe. Może byś przedstawiła mi swojego towarzysza? - patrzy na Freitaga z sympatią.
- To Richard, mój chłopak – powtarzam po raz kolejny to samo kłamstwo, w myślach zastanawiając się jak mogłoby wyglądać nasze życie, gdyby nie była to tylko jednorazowa mistyfikacja i naprawdę bylibyśmy parą.
- Bardzo miło mi Panią poznać – skoczek przejmuje inicjatywę w rozmowie, co udaje mu się na tyle, że ciocia zupełnie zapomina o mojej obecności.



- Pięknie razem wyglądacie. Pasujecie do siebie, nie zmarnuj tego tym razem Lili – słyszę cichy szept ciotki, kiedy obejmuje mnie na pożegnanie. A ja jestem zaskoczona jej radą, ponieważ do tej pory nie potrafiła zaakceptować żadnego innego mojego wybranka. Dlaczego zrobiła to akurat w stosunku do Richarda, który nigdy nie będzie należał do mnie. 



W tle słyszę jak rozbrzmiewają początkowe takty, jakiejś wolnej melodii. I wpatruję się w parkiet na którym pojawiają się pierwsze pary.
- Zatańczysz ze mną? - słyszę propozycję Richarda, której nie mogę zaakceptować.
- Wybacz, ale nie - dostrzegam na jego twarzy rozczarowanie.
- Dlaczego? - postanawiam wyjawić mu powód.
- Bo po prostu nie potrafię. Mam dwie lewe nogi do tańca - wyznaję.
- Niemożliwe.
- Możliwe. Więc jeśli nie chcesz zostać podeptany, odpuść - mam nadzieję, że da sobie spokój.
- Jednak zaryzykuję - łapie mnie za dłoń i ciągnie w kierunku tańczących par.
Pozwalam mu się prowadzić, dostrzegając że jest całkiem dobrym tancerzem, w przeciwieństwie do mnie. Po pewnym czasie zacznyna mi się to nawet podobać, czym jestem zdziwiona. Nigdy nie pomyślałabym, że kiedyś pomyślę o tańcu jako dobrej rozrywce.
- Widzisz, nie jest wcale tak źle. I nawet jestem cały – słyszę jego cichy głos i uświadamiam sobie, że jego dzisiejsza obecność, naprawdę bardzo pomaga przetrwać mi ten wieczór.
- To dzięki temu, że Ty tak dobrze tańczysz. Z innymi zawsze kończyło się to katastrofą - myślę o niektórych momentach, gdy byłam zmuszona zaprezentować swoje marne zdolności.
- Jeszcze kilka takich prób i uczynię z Ciebie wybitną tancerkę – obdarzam go smutnym uśmiechem.
- Nie sądzę, że będziesz miał ku temu jakieś okazje. To zapewne nasz pierwszy i ostatni wspólny taniec - nie wiem dlaczego, ale w jakimś sensie jest mi przykro, gdy to sobie uświadamiam.
- To się jeszcze okaże czy ostatni - odpowiada tajemniczo. A ja zastanawiam się co to miało znaczyć.




Po pożegnaniu się z rodzicami i powiadomieniu ich o naszym zamiarze zakończenia udziału w przyjęciu. Kierujemy się w stronę głównego wyjścia. Cieszę się, że wszystko się udało, a wieczór okazał się naprawdę udany. Jednak moją wiarę w to niszczy, os mojej siostry. Liczyłam, że uda mi się jej dzisiaj nie spotkać.

- Lilianno. Jak to dobrze, że w końcu na Ciebie wpadłam. Już myślałam, że ne uda mi się Ciebie odnaleźć - na przeciwko naszej dwójki pojawi moja siostra wraz z Felixem - jej narzeczonym, którego wręcz nie cierpię.
- Ja też cieszę się, że ponownie mamy okazję się zobaczyć - na mojej twarzy pojawia się sztuczny uśmiech.
- Może przedstawisz nam …? Przepraszam, ale nie powiedziałaś jak nazywa się Twój nowy chłopak, Nie nadążam już nad zapamiętywaniem tych imion, w końcu było ich tak wiele - słyszę jej oschły ton i zaczynam odczuwać złość. Po raz kolejny traktuje mnie z wyższością.





- To Richard. A to Victoria i Felix - zgromadzeni wymieniają słowa powitania, a ja mam jedynie ochotę jak najszybciej znaleźć się w bezpiecznej odległości od siostry.

- Długo jesteście razem? - Victoria kieruje pytanie w stronę skoczka, a ja wiem że rozpoczęła swoje przesłuchanie. Mające na celu moje upokorzenie.
- Od blisko czterech miesięcy - cieszę się, że przynajmniej Freitag zapamiętał, moją zmyśloną historyjkę.
- Proszę, proszę to chyba jakiś rekord. Bo widzisz moja siostra nie potrafi zbyt długo być z tą samą osobą. Ciągle szuka wrażeń. Więc nie radziłabym Ci wiązać z nią przyszłości – mimo, że tylko udajemy to słowa wypowiedziane przez Victorię są niesprawiedliwe i wzbudzają mój sprzeciw. Dlaczego nie potrafi zrozumieć, że moje zachowanie już dawno uległo zmianie.



- Możesz przestać w końcu wtrącać się w moje życie i ciągle mnie oczerniać? Tak naprawdę nic o mnie nie wiesz - nie wytrzymuję i kieruję w jej stronę słowa wyrzutu.
- Nie oceniam Cię, tylko mówię prawdę. Sama doskonale wiesz, że mam rację - Victorii sprawia satysfakcje moje zdenerwowanie.
- Jaką rację? Mam dwadzieścia trzy lata i mogę sama decydować o swoim życiu. Mam świadomość, że w przeszłości popełniłam wiele błędów, ale nie widzisz, że się zmieniłam. Już dawno zrozumiałam, że nie mogę w ten sposób traktować ludzi. Jednak Ty udajesz, że tego nie widzisz i wciąż do tego wracasz. Tylko, że to wszystko działo się blisko cztery lata temu. Wybacz, nie potrafiłam być tak idealna jak Ty - staram się uspokoić, co zupełnie mi nie wychodzi.
- Mówisz, że się zmieniłaś? Jakoś Ci nie wierzę, a to dlatego, że zawsze nas zawodzisz Lilianno. Po tylu rozczarowaniach jakie nam zafundowałaś, nie uwierzę w ani jedno Twoje słowo - dlaczego własna siostra aż tak bardzo mnie nienawidzi?




- Wierz w co chcesz, ale teraz mnie przepuść. Nie mam zamiaru dłużej z Tobą rozmawiać. Swoją drogą skoro mi w nic nie wierzysz, to pewnie nie zainteresuje cię też fakt, że Twój kochany Felix od samego początku znajomości z Tobą, próbuje mnie zaciągnąć do łóżka przy każdej możliwej okazji - doprowadzona na skraj wytrzymałości, mówię jej prawdę o jej odpychającym narzeczonym, tak aby i ona poczuła upokorzenie.
- Ale wiesz co? Nie jest mi Cię nawet szkoda. Jesteście siebie warci - dodaję omijając moją zszokowaną siostrę i nie zważając na nic opuszczam to miejsce szybkim krokiem.




Nawet świeże powietrze nie pozwala mi, przynajmniej w minimalnym stopniu się uspokoić. Już dawno nie zostałam, aż tak wyprowadzona z równowagi. Mimo znalezienia się w znacznej odległości od swojej siostry, wcale nie zwalniam swojego szybkiego marszu. Nawet nie wiem gdzie idę.
- Lil, poczekaj! - słyszę za sobą głos Richarda, próbującego mnie dogonić.
- Wybacz, ale czy mógłbyś zostawić mnie przez chwilę samą. Muszę się uspokoić – nie mam ochoty na żadną rozmowę.
- Uważam, że lepiej będzie jak wszystko z siebie wyrzucisz. To pomoże Ci bardziej od samotności.
- Co mam z siebie wyrzucić? To, że tak kończy się każde moje spotkanie z bliskimi? Czy może, że własna siostrą mnie nienawidzi i upokarza na każdym kroku. Właśnie miałeś okazję przekonać się, jakie stosunki łączą rodzinę Kastner. Nienawidzę tego miejsca. Nienawidzę własnej siostry.Nienawidzę własnego życia. Na dodatek byłeś jeszcze świadkiem tego wszystkiego. Ona nawet przy postronnych osobach nie może sobie odpuścić- kończę, a po moich policzkach spływają łzy.

Po chwili czuję, że Richard mnie obejmuje.
- Lili, nie płacz proszę - słyszę jego kojący głos.
Wtulam się w niego jeszcze mocniej, a moje łzy powoli przestają płynąć. Jego bliskość pomaga mi dojść do siebie.






- Już lepiej? - pyta mnie, gdy odsuwam się od Niego.
- Tak, dziękuję za wszystko. Nie wiem co bym tutaj bez Ciebie zrobiła - jestem mu wdzięczna za jego obecność i pomoc.
-Mogę Ci zadać pytanie? Jeśli nie chcesz nie odpowiadaj - mówi niepewnie.
- W porządku, pytaj - zastanawiam się co chce wiedzieć.
- Co miałaś na myśli podczas kłótni z siostrą, mówiąc że się zmieniłaś? I o co chodziło Twojej siostrze z tym, że nie potrafisz być z kimś na dłużej - obawiałam się, że zapyta właśnie o to. O moją przeszłość.

- Miałam taki okres czasu na początku studiów, gdy zdecydowanie przesadzałam. Ciągła zabawa z moją już byłą znajomą Cat i zmienianie chłopaków jak rękawiczki. Bawiłam się nimi, a gdy ktoś mi się znudził, po prostu szukałam nowej rozrywki. Po części robiłam tym na złość rodzicom, skoro i tak zawsze byli mną rozczarowani. Więc wtedy naprawdę chciałam dać im do tego powód. W końcu się jednak opamiętałam i zrozumiałam, że nie mogę się w ten sposób zachowywać. Ostatnio nawet dostałam za swoje. Mój były traktował mnie jak zabawkę, tak jak ja robiłam to kiedyś z innymi. Natomiast Victoria nie może zrozumieć, że dawno skończyłam z takim zachowaniem. I ciągle do tego nawiązuje - kończę trudne dla mnie wyznanie. Oczekując na jego reakcje.
- Każdy popełnia błędy, ale zwłaszcza rodzina powinna nas wtedy wspierać, a nie jeszcze dołować - cieszę się, że przynajmniej on nie stara się mnie oceniać.
- A to co mówiłaś o Felixie, to też prawda?
- Niestety tak,  jednak nie powinnam tego mówić, zbyt mocno mnie poniosło. To jednak musiało zaboleć Victorię. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego związała się z tym okropnym człowiekiem. Ale to jej wybór i nie powinnam się wtrącać - zaczynam żałować swoich słów.

- Lil, czy Ty siebie słyszysz? Bardzo dobrze, że wszystko jej wygarnęłaś. Ja bym na pewno nie potrafił tak długo znosić czegoś takiego, ze strony swojej rodziny. 
- Zabierz mnie stąd. Nie chcę dłużej przebywać w tym miejscu – pragnę znaleźć się jak najdalej stąd.
- W porządku, odwiozę cię do domu, powinnaś odpocząć - tym razem muszę się z nim zgodzić.





Stoimy pod drzwiami prowadzącymi do mojego domu. Powoli zaczynam się uspokajać po kłótni ze swoją siostrą. W myślach dziękuję losowi, że jednak nie musiałam być tam dzisiaj sama.
- Jestem Ci naprawdę za wszystko bardzo wdzięczna. Sama nie wytrzymałabym tam nawet sekundy. I jeszcze raz przepraszam za moją siostrę - nadal jest mi wstyd za Victorię.
- Nie masz za co dziękować i przepraszać. Mimo obecności niektórych ważniaków i pomijając incydent z Victorią. Naprawdę dobrze się z Tobą bawiłem - jestem zaskoczona, że nie uważa tego wieczoru, za kompletnie nieudany.




- W takim razie do zobaczenia niedługo. Na kolejnych zawodach - otwieram drzwi, jednak nie udaje mi się przekroczyć progu mieszkania, ponieważ Richard odwraca mnie w swoją stronę i przysuwa do siebie na niebezpieczną odległość.
- Za chwilę zrobię coś, czego zapewne oboje będziemy później żałować, więc już teraz za to przepraszam.

________________________________________________________________________________

Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za przerwanie w takim momencie :D

2 komentarze:

  1. On ją pocałuje!! Jej! Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nadrobilam! I cieszę się z tego powodu. Tak myślałam że to jednak Richi będzie jej towarzyszył.
    Grr kobieto! W takim momencie?!?! Chciałabym te opowiadanie czytać cały czas. Naprawdę :D

    OdpowiedzUsuń