wtorek, 14 marca 2017

Rozdział 1


Wszystko zaczęło się podczas pewnego jesiennego przedpołudnia, w środku nieprzyjaznego listopada. Miesiąca najbardziej nielubianego w roku przeze mnie. Wszyscy zawodnicy kadry A oraz pozostali członkowie sztabu – wliczając w to mnie. Mieli się spotkać na pierwszym spotkaniu przed rozpoczęciem sezonu zimowego i ustalić plan działania na najbliższe miesiące.


To miało być moje pierwsze spotkanie ze skoczkami i oficjalne zaprezentowanie nowego rzecznika prasowego, czyli mojej osoby. Mimo, że nigdy nie miałam problemów ze znajdowaniem się w centrum uwagi. Tym razem myśl, że znajdę się pod obstrzałem ocen moich umiejętności, przyprawiała mnie o szybsze bicie serca. Po prostu obawiałam się reakcji na wiadomość, że od dziś to ja odpowiadam za kontakty z mediami, co mogło wydawać się dziwne ze względu na mój młody wiek i bardzo małe doświadczenie. Sytuacji nie poprawiał fakt, że osoba która zajmowała to stanowisko przede mną była bardzo lubiana i jej współpraca układała się z drużyną bez zarzutu, dlatego wszyscy mieli trudności z rozstaniem się z nią. A teraz do tego będą musieli zaakceptować mnie.


Jednakże największą obawą była myśl, że wszyscy dojdą do błędnego wniosku i założą, iż tą pracę otrzymałam ze względu na znajomości lub wpływową rodzinę, a nie wywalczyłam ją sumiennością, starannością i dokładnością.


Z rozmyśleń wyrywa mnie głośny dźwięk klaksonu, wydobywający się z samochodu znajdującego się tuż za moim. Orientuję się, że światło zmieniło się na zielone i powinnam przemierzyć kolejny odcinek drogi, zbliżając się do wyznaczonego celu. Patrzę na zegarek i przeklinam głośno, gdy widzę że nie mam szans dotrzeć na czas. Nie ma to jak spóźnić się na pierwsze spotkanie, od razu zrobię negatywnę wrażenie, jako osoby nie punktualnej myślę.


W końcu po czterdziestu minutach docieram na miejsce, przed imponujących rozmiarów budynek, którego plan rozmieszczenia pomieszczeń znam niemal na pamięć, gdyż przez ostatnie miesiące spędzałam w nim większość czasu. Wiem, że jestem spóźniona jakieś piętnaście minut, dlatego postanawiam jak najszybciej udać się pod wyznaczoną salę konferencyjną.


Znajdując się pod właściwymi drzwiami, próbuję uspokoić swój oddech, który stał się niezwykle płytki po pokonaniu trzech pięter schodami, gdyż uznałam że oczekiwanie na windę zajmie stanowczo zbyt dużo czasu. Już dawno powinnam popracować nad lepszą kondycją.


Niepewnie pukam do drzwi i pokonuję ich próg. Natychmiast wszystkie osoby znajdujące się w pomieszczeniu kierują na mnie swój wzrok.
- Widzę, że raczyła się w końcu pani pojawić – słyszę głos prezesa związku i robisz się jeszcze bardziej zdenerwowana.
- Bardzo przepraszam za spóźnienie, jednak korki na mieście okazały się dziś większe niż zwykle – próbuję żałośnie się tłumaczyć.
Słyszę jak ktoś moją wypowiedź skwitował ironicznym parsknięciem.
- Dobrze teraz to już nie ważne. Skoro jesteśmy już w komplecie, możemy w końcu przejść do rzeczy. Pani Lilianno proszę usiąść - słyszyę rozkaz przełożonego i postanawiasz go niezwłocznie wykonać.
- Gdyby ktoś jeszcze się nie zorientował to wasz nowy rzecznik prasowy, od teraz wszelkie problemy związane z mediami proszę kierować do panny Kastner – dodaje.
Rozglądam się w poszukiwaniu wolnego miejsca, w końcu znajduje je obok jednego ze skoczków, za nic jednak nie mogę przypomnieć sobie jak się nazywa. Choć przecież jeszcze wczoraj, skrupulatnie uczyłam się na pamięć wszystkich imion i nazwisk.


Zajmuję jedyne wolne krzesło w tym pomieszczeniu i zaczynam wsłuchiwać się w głos prezesa związku. W końcu jego przemowa ponownie schodzi na moją osobę.
- Jak wszyscy już wiecie pani Lilianna Kastner została nową rzeczniczką prasową. Mam nadzieję, że szybko się ze sobą zgracie i wasza praca będzie owocna, a przede wszystkim odbywała się będzie bez zarzutu – kończąc wypowiedź, mężczyzna kieruje swój przenikliwy wzrok na Ciebie,
aż z tego wszystkiego zasycha Ci w gardle.
- To tyle ode mnie, niestety nie mogę zostać na dalszej części spotkania, obowiązki wzywają – żegna się i opuszcza pomieszczenie.


Wypuszczam wstrzymywane powietrze i oddycham z ulgą, że najgorszą jak sądzę część mam już za sobą.
- Spokojnie, nie musisz się tak denerwować. Nic złego Ci nie zrobimy – słyszę głos skoczka, którego imienia nie potrafisz sobie przypomnieć.
- Wiem. Po prostu od rana nic mi się nie układa tak jak założyłam. Do tego prezes chyba nie darzy mnie zbyt dużą sympatią. Jednak dziękuję za słowa otuchy – mój rozmówca wydaje się przyjaźnie do mnie nastawiony.
- Jestem Karl, miło mi w końcu Cię poznać, w ostatnim czasie wiele o Tobie słyszeliśmy. Zobaczysz szybko znajdziesz ze wszystkimi wspólny język. A prezesem się nie przejmuj, on chyba nie darzy sympatią nawet siebie – zaczynam się śmiać po usłyszeniu tych słów.
- Mam taką nadzieję. Nie chcę toczyć tu z nikim niepotrzebnych sporów – dzielę się swoim zdaniem z Geigerem.


Kolejną godzinę w pełnym skupieniu słucham wszystkich informacji jakie przekazuje nam Werner Schuster. Gdy stres zaczyna powoli opadać, postanawiam podnieść wzrok z blatu stołu, gdzie od początku spotkania się wpatruję i rozejrzeć po pomieszczeniu.



Przebiegam wzrokiem po twarzach zgromadzonych, swoje dyskretne rozeznanie kończę na osobie siedzącej naprzeciwko mnie. Wpatruję się w jego twarz, a nasze spojrzenia się spotykają, do tego na jego ustach dostrzegam delikatny uśmiech. Moje serce przyśpiesza po raz kolejny tego dnia, nie spodziewałam się, że wzrok bruneta wywoła w moim organizmie takie reakcje. Jednak nie spotkałam jeszcze nikogo z tak hipnotyzującym spojrzeniem. Nie potrafię dłużej utrzymywać kontaktu wzrokowego i przerywam go, ponownie wpatrując się w ciemny blat podłużnego stołu. Zastanawiam się co ja wyprawiam i postanawiam przywołać się do porządku. Mimo tego, aż do końca spotkania nie potrafię powstrzymać się od rzucania na skoczka ukradkowych spojrzeń.


Gdy zebranie dobiega końca, jestem z tego powodu niezwykle zadowolona, jak najszybciej pragnę opuścić ten budynek. Widzę jak obiekt mojej dzisiejszej niezdrowej fascynacji wychodzi z sali i próbuję wytłumaczyć sobie swoje irracjonalne zachowanie. Jak ktoś kogo nie znam, z kim nawet nie zamieniłam jednego słowa, może wzbudzać we mnie takie odczucia?


- Nie radzę zawracać sobie nim głowy. To do niczego dobrego Cię nie doprowadzi – głos Karla wyrywa mnie z zamyślenia.
- O czym Ty mówisz? – nie rozumiem, co skoczek ma na myśli.
- Widziałem jak na niego patrzyłaś. Doskonale znam ten wzrok, nie Ty pierwsza dałaś się oczarować tym uśmiechem i wzrokiem. Nadal nie wiem jak on to robi. Ale dam Ci dobrą radę jeśli nie chcesz narobić sobie problemów i sprawić zawodu. Trzymaj się od niego z daleka – zastanawiam się dlaczego mówi mi to wszystko.
- Ja naprawdę nie mam zamiaru szukać tu jakiś zażyłych relacji. Chcę tylko dobrze wykonywać swoją pracę. Mam jeszcze czas na miłość i wszystko co się z nią łączy – nie wiem, czy bardziej próbuję przekonać do tego siebie, czy mojego rozmówcę.
- W porządku. Pamiętaj tylko o tym co Ci mówiłem. Informuję Cię także, że Richard ma narzeczoną i w przyszłym roku planują ślub. To tak na wszelki wypadek, żebyś wiedziała – nie rozumiem dlaczego, ale odczuwam zawód po usłyszeniu tych słów.
- W porządku, będę pamiętała – mówię niepewnie.
- W takim razie do zobaczenia, nie długo się widzimy. Zapowiada się pełen niespodzianek sezon. Prawda? - kiwam twierdząco głową, a Karl zostawia mnie samą.



Niedługo nawet przekonam się, że ten sezon będzie wyglądał zupełnie inaczej niż sądziłam, będzie obfitował w wiele niespodzianek i sekretów, które w większości będę niestety moim udziałem. 
A także przekonam się, że powinnam posłuchać ostrzeżeń Karla, zanim oddałam serce niewłaściwej osobie.


_________________________________________________________________________________

Pierwszy rozdział za nami. Wiem, że nie wiele się dzieję, ale to dopiero początek. 
A dla mnie zawsze początki są najtrudniejsze.
Niedługo powinno zrobić się bardziej interesująco. 


2 komentarze:

  1. Hmmm... Freitag? Zrobisz z niego bad boy'a? ;p
    Czekam na next i zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z czasem będzie interesująco? Już jest interesująco! :D
    Oj czuję że wieele się tutaj wydarzy. Ten Freitag taki czarujący...W sumie, która by na niego nie poleciała. Toż to słodycz sama w sobie :D

    OdpowiedzUsuń