niedziela, 19 marca 2017

Rozdział 5


Wszystko znowu układa się, nie tak jak trzeba. W moim życiu ponownie zapanował nie do powstrzymania chaos. Zamiast wychodzić na prostą i toczyć spokojne życie, los co chwile rzuca mi kolejne kłody pod nogi.


Jest późny poniedziałkowy wieczór, a jutro nastąpi dzień mojej kolejnej klęski. Wpatruję się w sufit i z zażenowaniem, odliczam godziny do tej kompromitacji.
Wracam pamięcią do rozmowy, którą przeprowadziłam w zeszłym tygodniu z Karlem i przeklinam głośno swojego pecha. Po mimo tego, że skoczek zgodził się towarzyszyć mi w tej rodzinnej farsie, jako mój wymyślony życiowy partner, wszystko jak zwykle musiało się posypać.


Kiedy myślałam, że jednak nie dam tym razem satysfakcji Victorii i nie pojawię się sama na rodzinnym spotkaniu. Nasza rozmowa zeszła na termin odbycia się przyjęcia. Złośliwość losu po raz kolejny dała o sobie znać, ponieważ okazało się, że w tym samym dniu są urodziny mamy Karla. Stało się jasne, że mimo jego szczerych chęci, nie będzie mógł towarzyszyć mi w tym dniu. Przecież nie ma możliwości, żeby opuścił tak ważny dla jego rodzicielki dzień i spędził go w towarzystwie obcych mu ludzi.


W ten o to sposób straciłam ostatnią możliwość na zachowanie twarzy. Zastanawiam się czy lepszym rozwiązaniem nie byłoby zupełne odpuszczenie tego bankietu i oszczędzenie sobie tych litościwych spojrzeń matki i siostry. Jednak szybko porzucam ten pomysł, bo doskonale wiem, że następnego dnia obydwie stanęłyby pod moimi drzwiami i zasypały nieskończoną ilością wyrzutów. Czy one nie mogą w końcu zaakceptować mnie takiej jaką jestem i przestać próbować, ciągle wpływać na moje życie.


Z użalania się nad swoją osobą wyrywa mnie dźwięk telefonu. Nie mam zamiaru z nikim rozmawiać i najzwyczajniej w świecie ignoruję połączenie. Jednak osoba po drugiej stronie jest wyjątkowo uparta. Dzwoni trzeci, a następnie czwarty raz. Za piątym połączeniem mam dość irytującej melodyjki i dla świętego spokoju sprawdzam, kto jest aż tak nachalny.

Wpatruję się w ekran, na którym widnieją cyfry nieznanego dla mnie numeru. Marszczę brwi zastanawiając się kto to może być i postanawiam się dowiedzieć.
- W końcu. Ile można czekać, na to aż odbierzesz - zamieram, słysząc głos Richarda po drugiej stronie.
- Nie mam zwyczaju odbierać nieznanych numerów. Ale tym razem Twoja upartość mnie do tego zmusiła. Swoją drogą skąd masz mój numer i czego ode mnie chcesz - odpowiadam nieprzyjemnie, przenosząc na niego swoje frustracje.
- Może by tak milej. Ale domyślam się, że nie masz humoru, więc Ci wybaczam. A Twój numer było bardzo łatwo zdobyć. Wystarczyło, że powiedziałem, iż mam do Ciebie pilną sprawę. A miła pani ze związku od razu mi go podała - jestem coraz bardziej poirytowana tą rozmową.
- Możesz przejść do sedna sprawy - chcę jak najszybciej zakończyć z nim tą pogawędkę.
- Dobrze, już mówię. Tak się składa, że przypadkiem usłyszałem rozmowę Karla i Markusa o Twoim problemie z brakiem towarzysza na rodzinne spotkanie. To już jutro prawda? - nie mo uwierzyć, że Freitag wie o wszystkim. Dlaczego Geiger musi być tak nieuważny i prowadzić rozmowy na akurat ten temat, w miejscach gdzie wszyscy mogą to usłyszeć. Do tego nadal nie rozumiem co ma do tego Richard.
- Dowiedziałeś się przypadkiem? A ja myślę, że najzwyczajniej w świecie podsłuchiwałeś. Nawet jeśli jest to jutro, nie jest to Twoją sprawą – pięknie, niech zaraz cały świat dowie się o mojej głupocie.
- Chcę Ci po prostu pomóc, skoro Karl został pozbawiony tej możliwości - to się robi coraz dziwniejsze.
- Jak niby chcesz mi pomóc? I jaki masz w tym interes? - próbuję wyczuć jakiś podstęp w jego głosie.
- Po prostu mogę Ci tam towarzyszyć, zamiast Karla. I nie mam w tym żadnego interesu. Potraktuj to jak przyjacielską przysługę - nie mogę uwierzyć w to co słyszę, przecież to jakaś abstrakcja.
- Przyjacielska przysługa? A co na ten temat uważa April? Chcesz mi powiedzieć, że nie ma nic przeciwko temu, że jej narzeczony będzie udawał chłopaka innej - po drugiej stronie telefonu zapada cisza.
- April w tym tygodniu nie ma w domu. Musiała wyjechać w sprawach zawodowych. Więc nie musi o niczym wiedzieć. Zresztą przecież nie robimy nic złego. To tylko bankiet u Twoich rodziców. Zastanów się nad tym, nikt inny Ci nie został. A z tego co wywnioskowałem z opowieści Karla, nie masz najlepszych relacji z rodziną. Naprawdę chcesz pójść tam sama? - Richard sprytnie mnie podszedł i wystosował najważniejszy argument. Przecież wszystko się składa do tego, że nie chcę tam pójść sama. Ale zabranie jego do rodzinnego domu, może skończyć się jeszcze większą katastrofą.
- To jaka jest Twoja ostateczna decyzja? - skoczek zadaje mi pytanie, gdy przez dłuższą chwilę nie odpowiadam.


Biorę pod uwagę wszystkie za i przeciw. W  końcu, chęć zepsucia przynajmniej w minimalnym stopniu humoru siostrze wygrywa.
- Zgoda, pójdziemy tam razem. Ale pod warunkiem, że to zostanie między nami. Nikt z naszych znajomych nie może się o tym dowiedzieć - nie chcę po raz kolejny narazić się na nieprzychylne spojrzenia Wellingera i słuchać ostrzeżeń Geigera.
- Przecież to jasne. Mi też zależy na utrzymaniu tego, jedynie pomiędzy naszą dwójką. To będzie nasz mały sekret - słyszę i zaczynam żałować, że zgodziłam się na ten szalony pomysł. W co ja się znów wpakowałam.
- W takim razie do jutra – mówię i już mam zamiar się rozłączyć, gdy słyszę.
- Pamiętaj, że musisz mi jeszcze wysłać swój adres. Żebym wiedział gdzie mam po Ciebie przyjechać. Dobranoc Lili i do zobaczenia jutro.


W ten oto sposób mieliśmy za sobą naszą pierwszą wspólną tajemnicę, która okazała się niezwykle błaha w obliczu tych, które dopiero miały nadejść.



Następnego dnia, już od rana nie potrafię sobie znaleźć miejsca z powodu zdenerwowania. To co wczoraj wieczorem wydawało się wcale nie najgorszym pomysłem. W świetle dnia, wydaje się kompletną katastrofą. Przecież my nic o sobie nie wiemy, co zrobimy gdy ktoś zapyta o jakiś szczegół z naszego życia. Albo co gorsza o nasze wspólne życie. Ta mistyfikacja nie ma prawa się udać.
Dodatkowo myśl, że moim dzisiejszym partnerem na wieczór, ma zostać ktoś kto posiada narzeczoną, która jest niczego nie świadoma. Tylko jeszcze bardziej pogarsza mój i tak już fatalny nastrój.

Sprawdzam godzinę na telefonie i dostrzegam, nieodebraną wiadomość od Karla. A jej treść brzmi następująco:

" Życzę powodzenia dzisiejszego wieczoru i jeszcze raz przepraszam, że nie byłem w stanie pomóc. Mam nadzieję, że poradzisz sobie sama. Trzymam kciuki. :) "

Postanawiam podziękować chłopakowi za miłe słowa, jednocześnie odczuwając wyrzuty sumienia, z powodu zatajenia części prawdy przed nim.


Kolejne godziny spędzam na poszukiwaniu odpowiedniego stroju, takiego do którego nikt nie będzie mógł się przyczepić. W końcu po przejrzeniu praktycznie całej szafy, decyduję się na klasyczną czarną sukienkę przed kolano.
Z rozkloszowanym dołem. Uważam, że jest wystarczająco elegancka i bez przesadnej ekstrawagancji.
To powinno zadowolić moją wymagającą rodzinkę.Teraz czas już tylko na odpowiednią fryzurę i delikatny makijaż.

Stojąc przed lustrem i oceniając efekt końcowy swoich przygotowań. Przyznaję, że nie jest najgorzej.
Słyszę pukanie do drzwi, patrzę na godzinę i uświadamiam sobie, że to pewnie Richard. Biorę głęboki wdech i postanawiam otworzyć.

Staję na przeciwko skoczka i nie wierzę własnym oczom. W eleganckim i skrojonym na miarę garniturze, wygląda jeszcze przystojniej niż zazwyczaj. Natychmiast próbuję przywołać się do porządku i wyrzucić ze swojej głowy takie myśli. Ten wieczór zapowiada się na jeszcze trudniejszy niż sądziłam.


- Miło Cię widzieć. Wejdź, wezmę tylko torebkę, którą jak zwykle nie wiem gdzie położyłam i możemy się powoli zbierać - zapraszam go w moje skromne progi.
Skoczek jednak wygląda jak pogrążony w transie i najwidoczniej zupełnie mnie nie słucha.
Po chwili w końcu odzyskuje kontakt z rzeczywistością.


- Pięknie wyglądasz. Oczarujesz dziś wszystkich - słyszę komplement wypływający z jego ust. Cholera, czy on musi mieć taki pociągający głos?
- Wątpię, że oczaruję kogokolwiek. Ostrzegam Cię, dzisiejszy wieczór to gala próżności i pokazania kto jest najlepszy.
Z góry przepraszam, za wszelkie nieprzyjemne wydarzenia, bo zapewniam Cię bez takich się nie obejdzie. Za długo znam moich bliskich, żeby wierzyć, że powstrzymają się od próby skrytykowania mojej osoby - zawczasu chcę ostrzec Freitaga.
- Naprawdę masz aż tak fatalne relacje z rodziną? I za co mieliby Cię krytykować, powinni być raczej zadowoleni z posiadania takiej córki i siostry. - nie może uwierzyć w to co mówię.
- Za co? Znajdą wiele powodów. Za to jaka jestem i jaka nie jestem. Między innymi też za studia jakie skończyłam, za pracę, za to gdzie i jak mieszkam, a pewnie nawet za Ciebie, przynajmniej tym ostatnim nie muszę się przejmować. Dla nich każdy powód jest dobry. Od zawsze jestem tą córką, która sprawia problemy i przynosi ujmę nazwisku Kastner. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że mimo tych wszystkich krzywdzących słów, ja nadal ich w głębi serca kocham i wierzę, że może kiedyś w końcu zaczną traktować mnie tak jak Victorię, a siostra zacznie traktować mnie jak przystało na rodzeństwo - uświadamiam sobie, że zaczynam mu się zwierzać z trudnych dla mnie spraw i postanawiam zakończyć ten temat.
- Naprawdę przykro mi z powodu tego, jak Cię traktują. Ale obiecuję, że postaram się pomóc Ci, przejść przez ten wieczór - ściska delikatnie moją dłoń, próbując dodać mi tym otuchy. Wywołując przy okazji dreszcze na mojej skórze.

Zamykając za sobą drzwi domu, modlę się żeby ten wieczór nie okazał się jeszcze gorszy niż sądzę, że będzie.

_________________________________________________________________________________

W następnym rozdziale przekonamy się, czy przyjęcie nie okaże się kompletną katastrofą, a kłamstwo Lilianny nie wyjdzie na jaw. 


2 komentarze:

  1. O, kurczaki. Czekam na to, co się tam wydarzy! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. KOKO.COM | Online Casino & Gaming Equipment
    KOKO.COM is the official choice of Malaysia's best online 온카지노 가입쿠폰 casino and gaming equipment. It provides casino entertainment,

    OdpowiedzUsuń